niedziela, 24 stycznia 2016

Piaski Pustyni - Znów pustynia?

Śniadanie podano w sali, w której poprzedniego dnia odbyła się uczta. Ameile siedziała pomiędzy Chiką a Idrisem. Cały czas z błogim uśmiechem na twarzy wpatrywał się w Gwendolynę siedzącą przed nim. Piękna dziewczyna w upięte włosy wplotła srebrne łańcuchy i miała na sobie srebrną tunikę. Zdawała się emanować spokojem. Przy stole obecna była cała rodzina królewska poza Sayato, która odmówiła spożywania pociłku w towarzystwie Gwen. Nałożyła ona na srebrny talerz świeżo wypieczoną kromkę chleba posmarowaną masłem orzechowym. Właśnie piła czarną herbatę z filiżanki pomalowanej w kwiaty. Odstawiła kubek i zabrała się za jedzenie.
Ciszę przerwał król Nariaki. Wstał i powiedział:
-Jako, że mamy liczną i wojowniczą armię, dwa królestwa poprosiły mnie o pomoc w walce. Pierwsze to Frinona, na południowym zachodzie. Drugie to Aenelia na północy. Frinona od dawna walczy z Imperium Broeskim. Aenelia jest potężna, ale oblegają ją gigantyczne wojska. Oba kraje opanowuje mnóstwo wilków mordujących ludność. Frinoną rządzą Ella i Nerfen, a Aenelią królowa Laura i jej córka Rose.
Po sali przeszedł szmer. Chika wyjaśniła Ameile, że chodziło o przepowiednię.
-Tak więc - kontynuował król - musimy tu przegłosować, jak pomóc. Aenelia to potężny kraj, ale jeśli wróg ich pokona, podbije sąsiednie kraje, a potem dotrze do nas. Z kolei Frinona już upada. O, coś tam na dole kartki dopisane... Przepraszam, Frinona JUŻ upadła. No nic, pozostaje nam ruszać do Aenelii. Głosujemy, kiedy, i co zrobimy.
Od razu wstała Gwendolyna.
-Najpierw przegrupujmy wojska i podzielmy je na grupy po kilkadziesiąt osób. Nie można czekać, wyruszymy jutro. Postaramy się poruszać jak najszybciej, ale w ukryciu. Każda z królewskich córek (poza Sayato i trzema najmłodszymi) obejmie władzę nad jedną grupą. Po cichu dostaniemy się do stolicy Aenelii. Tam omówimy dalszy plan. - po tych słowach usiadła z powrotem.
-Gwendolyna jak zawsze przedstawia świetną strategię. Uwaga, koniec posiłku. Czas zająć się wojskiem. Jutro wyruszamy. Ameile, Idris, idziecie z nami, spakujcie się.

Gdy Ami pakowała się, weszła do jej pokoju Sayato.
-Słyszałam, że nadal masz traumę po bury piaskowej. I mam dla ciebie wiadomość. Będziecie iść przez pustynię.

ciąg dalszy nastąpi...

sobota, 23 stycznia 2016

Lodowa Potęga - Runa

Isera wciąż się nie obudziła. Smok leciał na takiej wysokości, że nie było widzieć nic na ziemi. Remilla także usnęła, wcześniej bez przerwy płakała ze strachu. Amel z wyczerpania też zasnął. Shuan siedział i uważnie obserwował łuski smoka. W pewnym momencie zawiał wiatr. Wszyscy poza Iserą obudzili się i stwierdzili, że lecą w chmurach. Po chwili spadł na nich zimny deszcz.
Kilka dni później Remilla stwierdziła z radością, że lądują. Kończyło im się jedzenie i przeszli na przymusową dietę. Oczywiście Isera nadal spała, co nie jest niepokojące w przypadku lodowych elfów, raz w roku zasypiają na dłuższy czas (nie mylić ze snem zimowym).
Gdy byli blisko ziemi, smok nie złożył skrzydeł. Amelmeran zauważył, że leci za nim stado błękitnych orłów. Potem wszystkie wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. Przed zderzeniem się z ziemią zeskoczyli z łapy smoka i wylądowali w sporej kępie krzaków. Isera natychmiast się obudziła, a orły poleciały w jej stronę. Zaczęła uciekać, a ogromne drapieżne ptaki ruszyły za nią. Gdy zrozumiały, że jej nie dogonią, otworzyły dzioby, z których wypadły jasne kule światła. Jedna z nich trafiła w elfkę, która upadła, potoczyła się kilka metrów i znieruchomiała. Orły zawróciły i odleciały. 
Pierwszy dobiegł do niej Amel. Lekko dymiła na błękitno. Śnieg wokół niej się roztopił. Remilla miała na twarzy lód - zamarznięte łzy. Isera nie poruszała się i nie oddychała. Wiedzieli, że reanimacja nic nie da. Wokół zapanowała aura smutku i rozpaczy. 
Nigdy nie ruszyliby się z miejsca, ale z drzew wypadło dziwne stworzenie.
Poruszało się na czterech nogach zakończonych rozdwojonymi kopytami i porośniętych biało - błękitnym gęstym futrem. Z miejsca, w którym powinna być szyja, wyrastało ciało młodej dziewczyny. Miała białą skórę, bardzo długie białe włosy i wspaniałe, zakręcone, niebieskie rogi. Na ramiona zarzuciła kolorową chustę bogato zdobioną paciorkami i grzechoczącymi koralami oraz żołędziami, szyszkami, liśćmi i patykami. Patrzyła na nich z mieszaniną lęku i zaskoczenia. Odezwała się w dziwnym języku, który brzmiał jak beczenie kóz i gdakanie zielononóżek. 
-Co ona mówi? Nic nie rozumiem. - odezwała się zapłakanym głosem Remilla. Dziewczyna machnęła ręką i odezwała się w normalnym języku, czyli po elficku.
-Co tu robicie? Czemu smok znów nas atakował? Dlaczego były tu żelazne orły?
-Smok nas porwał i tu się zgubiliśmy. Isera potrzebuje pomocy, yyy... Pani.
-Po pierwsze, zaraz sprowadzę pomoc. Po drugie, jestem Runa! - zdenerwowała się i tupnęła kopytem w ziemię, tworząc miniaturową burzę śnieżną, która szybko opadła. - Co się tak patrzysz, dziecko? I czemu nie macie kopyt? 
-Emm, jesteśmy elfami śnieżnymi i lodowymi, Pa... Runo.
-Zapraszam za mną.
Podczas drogi Shuan nie mógł się nadziwić.W końcu nie wytrzymał i zapytał Runy:
-Właściwie to jakim ty jesteś stworzeniem?
Runa spojrzała na niego ze złością. Znikąd pojawiła się chmura śniegu i uderzyła Shuana w twarz.
-Chcesz mi powiedzieć, że nie słyszałeś o Grenwanadach?!
-Wybacz, nie słyszałem o nich...
-Shuan! - krzyknął Amel. - Mam ci znowu tłumaczyć?!
-Tak.
-Cóż... Grenwanady - tajemnicza rasa stworzeń zamieszkujących północną część Raninezji, Wyspy Shaelandzkie i południową część Frinony. Nazywane także lodowymi satyrami lub kozimi centaurami. Jedna z najstarszych ras na naszej planecie. Istnieje niewiele informacji na ich temat. Pojawiają się w mitologii oraz bardzo starych książkach. Ostatnie informacje mówiące o nich pochodzą sprzed 200 lat. 
-Ojej! - nie wiadomo, czy był zaskoczony opowiadaniem, czy tym, co zobaczył.
Dotarli do urwiska wysokiego na około 15 metrów. W dole rozciągało się małe, kolorowe miasteczko. Drewniane domki ciasno się tłoczyły i pchały jeden na drugi. Przed nimi na sznurach wisiały kolorowe tkaniny. W samym środku rozpięto ogromny kolorowy koc, prawdopodobnie pełniący funkcję dachu nad czymś w rodzaju rynku miasta. Przez otwór u góry unosił się dym. Miasto sprawiało przytulne wrażenie, ale choć Remilla wytężała wzrok, nie dostrzegła żadnego zejścia na dół.
Runa z Iserą przywiązaną do grzbietu podeszła do przepaści. Chciała skoczyć w dół, ale Amel powiedział:
-A jak my zejdziemy?
Całkiem istotne pytanie.
-Po ścianie. Co w tym trudnego?
-Spadniemy!
-Naprawdę nie widzicie koziej ścieżki?
-Nie jesteśmy kozami. Z tego, co widzę, ta ściana nie ma żadnej ścieżki ani schodów.
Runa zaklęła po koziemu.
-Zaczekajcie tu. Pójdę po linę.
Jakimś cudem ciągle znajdywała szczeliny w skale. Szybko i ze zwinnością kozicy zeszła na dół, zebrała się do biegu i znikła w plątaninie domów, trzepaków i malutkich drzewek.
Wkrótce znów wspinała się w górę, owinięta w pasie mocną liną (musiała mieć wolne ręce). Podała im gładki powróz z białego koziego włosia przetykany mocnymi długimi niebieskimi włosami i nićmi. Pospuszczali się na linie. Runa odwiązała ją od drzewa i po ścianie zeszła na dół.

sobota, 9 stycznia 2016

Piaski Pustyni - Pojedynek

Po przybyciu gości odbyła się uczta i tańce. Ameile bez przerwy dziwnie patrzyła się na Idrisa, który ze smutkiem dziubał jedzenie na talerzu i spoglądał w stronę Gwendolyny. Ami powróciła do czytania książki, a Chika, która siedziała obok, zapytała Idrisa, co się stało.
-Czemu jesteś smutny?
-A nic takiego.
-Chodzi o nią? - wskazała na Gwendolynę.
-Nie!
-Spokojnie, nadworny mag wykrył u niej zaklęcie znane jako Frenon Oylana. Powoduje, że każdy uważa ją za niezwykle piękną. To prawda, ale nie przejmuj się, nadal jest samotna.
-Trzymała się z tamtym za rękę!
-Nieprawda. Stałeś w takim miejscu, że mogło ci się przewidzieć. Są tylko przyjaciółmi.
-A po co jej to zaklęcie?
-Klątwa. Nic takiego.
Idris dalej przyglądał się dziewczynie. Wtedy podeszła do niej jedna z córek Nariakiego, Sayato. Wiedział, że Gwendolyna ma kłopoty.
-Co ty masz na sobie? Myślisz, że jak założysz jakieś paskudztwo i weźmiesz miecz, to będziesz wojownikiem?! To się przeliczyłaś!!!
Zanim się zorientowała, Gwendolyna trzymała już miecz przy jej szyi.
-Sądzisz, że źle mnie wyszkolono? Masz właśnie okazję sprawdzić. Łap - rzuciła jej lekki miecz. - jeśli nie umiem walczyć, z łatwością mnie pokonasz.
Sayato poczerwieniała na twarzy. Chciała już uciec, ale duma jej nie pozwoliła.
Ustawiły się do pojedynku. Sayato zamachnęła się mieczem. Gwendolyna wykonała unik i płazem miecza uderzyła ją w dolną część pleców. Sayato znów chciała zaatakować, ale ułamek sekundy później leżała na podłodze.
-Nigdy nie lekceważ wojownika-rzuciła w jej stronę Gwen.
Każdy wstał z miejsca i została obsypana oklaskami.
Zawstydzona Sayato pobiegła do swoich komnat i przez resztę wieczoru nie było jej w sali balowej.

sobota, 2 stycznia 2016

Piaski Pustyni - Dwór Nariakiego

Z tego, co Ameile rozumiała, była na dworze królewskim w Erei. Był to dość ciepły kraj, z pięknymi lasami w jesiennych kolorach. W powietrzu latały pyłki, ale było wyjątkowo czyste w porównaniu z tym w Ardebranie, gdzie można było się udusić.
Dziewczyna leżała na leżaku na balkonie. Krainą władał niejaki cesarz Nariaki. Miał kilkanaście córek, ale jego żona niedawno zachorowała, i niestety umarła. Córki nazywały się chyba Anzu, Miyu, Chika, Yumi, Noriko, Mayumi, Chisato, Sayaka i najmłodsza, Shiori, oraz ta, która ich powitała - Hanako. Siedziała obok Ami i opowiadała już od dłuższego czasu. Ami raz słuchała, raz zamyślała się, ale mniej więcej rozumiała, o co jej chodzi. I dziwiła się, skąd zna jej język.
-No więc, Ami, przepowiednia mówi, że gdy przybędzie do kraju młoda dziewczyna zza oceanu, a Złoty Klon uschnie, będzie wielka wojna, którą zwycięży Aenelia i jej królowa Laura z córką Rose. Nie mam pojęcia, gdzie leży Aenelia. A twoje przybycie zwiastuje nieszczęścia. Klon naprawdę usycha. Podobnie jak cały las.
-Nie zauważyłam. Czyli jestem złą osobą?!
-Nie! Po prostu sprowadzisz na nas nieszczęścia.
-Pewnie zabijecie mnie czy coś, żeby nie wydarzyło się nic złego.
-Ereianowie nie zabijają gości!!!
-Jasne. A jeśli goście zabiliby króla?!
-Ami...
Ameile była zdenerwowana, prawie krzyczała. Księżniczka spojrzała na nią smutnym wzrokiem.
-Jestem zmęczona, muszę iść. Zaraz przyjdzie do ciebie Anzu, przyprowadzi też Idrisa.
Po chwili wysoka brązowowłosa dziewczyna o dużych szarych oczach i poważnej twarzy przyprowadziła przyjaciela Ami. Chłopak podbiegł w stronę Ameile, która rzuciła mu się w ramiona. Chwilę później zarumieniła się i odsunęła od niego.
Cały wieczór siedzieli i rozmawiali. Potem służące odprowadziły ich do pokoi.

Idrisa obudził dzwięk trąb rozbrzmiewający na dziedzińcu zamku. Podrapał się po głowie, wstał i ubrał. Przybiegła Shiori.
-Przyjechał ktoś! Biegnijmy na zewnątrz! A ta druga to twoja dziewczyna?
-Nie!!!
-Daj spokój. Ładna jest. 
Gdy znaleźli się przed bramą, okazało się, że zdążyli na czas. Na dziedziniec wjechał wspaniały powóz w błękitnym kolorze, ozdobiony muszlami i wodorostami. Ciągnęły go dwa turkusowe jednorożce. Otworzyły się drzwi i wysiadły dwie dziewczyny. Jedna miała błękitną skórę, niebieskie włosy i błonę między palcami. Druga była przepiękna. Miała długie, gęste brązowe włosy i ciemne oczy. Na jej widok Idrisowi serce zabiło. A potem poczuł wielkie rozczarowanie, gdyż zauważył, że za rękę trzyma ją chłopak mniej więcej w jej wieku. Król Nariaki, stojący przed nim zakrzyknął:
-Ogłaszam uroczyste przybycie królowej Rioneel, księżniczki Olmanty, księżniczki Gwendolyny i jej przyjaciela, wojownika Erina!
Idris dopiero zauważył, że brązowowłosa miała strój wojenny. Za nią wysiadła dziewczyna w jej wieku, prawie identyczna, ale wyższa i inaczej zbudowana. Miała dłuższe włosy.
Nie słyszał, co Nariaki do nich mówił, ale natychmiast kazał zorganizować ucztę.