-Mów wolniej, nie rozumiem cię. I nie po koziemu. - spokojnie odezwał się Amel. Runa prychnęła i powtórzyła:
-Isera się budzi, ale jest śmiertelnie chora. Uratować ją można tylko wysyłając ją do pewnego szpitala...
-Gdzie?! Mów szybko! Moja biedna...
-Ten szpital jest bardzo daleko. Jesteśmy w kraju Lenderme. Wyleczyć ją mogą tylko lekarze z Aenelii. Czyli daleko. Wyruszamy dziś wieczorem.
-Po pierwsze: nie aż tak, przejedziemy tylko przez Minnoe i Fennel Tou. Mam nadzieję, że przeżyje te 2 tygodnie. Po drugie: jak to ,,wyruszamy"?
-Jadę z wami! Rinar te...
-Kto to Rinar?
-Mój kolega. No więc on też jedzie, a jak nie wrócę, przywódczynią będzie moja siostra.
-Masz siostrę?
-Ellę, siostrę bliźniaczkę.
-Jeszcze jej nie widziałem.
-To dziwne. Może widziałeś i pomyliłeś ze mną. Wzajemnie zastępujemy się i nikt nie wie, że mam siostrę. Nikomu nie mów.
-Idę się pakować. Dopilnuj, żeby Isera przeżyła.
-Dobra...
Shuan słysząc to wszystko od razu poleciał schować do plecaka wszystkie swoje rzeczy. Nie miał ich za dużo, więc wziął tylko kilka książek i jedzenie. Potem do plecaka Remilli włożył: notatnik, zeszyt, kredki, ołówek, Reię (harfę Remilli) i jej mały szkicownik. Na chwilę go otworzył akurat na swoim własnym portrecie. Zaczerwienił się, schował go do plecaka i poszedł szukać przyjaciółki, która znów łaziła po wiosce. Znalazł ją na jakimś placu zabaw i odprowadził do domu.
Kozocentaury nie używają środków transportu, ale miały kilka rydwanów. Jeden ciągnął Rinar, jechał nim Amel trzymający Iserę, która obudziła się, ale była osłabiona i sama nie dała rady jechać. Drugi rydwan ciągnęła Runa. W nim siedzieli Remilla i Shuan.
Nie spodziewali się, że kozocentaury są tak szybkie. Rinar nie biegł zbyt szybko ciągnąc ciężki rydwan z dwoma dorosłymi elfami, ale i tak był szybszy od galopującego konia. Runa nie mogła oderwać wzroku od jego rozwianych czarnych włosów, ale i tak nie wpadła na żadne drzewo ani nie potknęła się. Pędzili, aż krajobraz się zmienił. Zamiast gęstego lasu świerków posypanych śniegiem, biegli przez las liściasty, liści nie widzieli, ale było mniej śniegu. Las nagle skończył się jak ucięty nożem.
-No, teraz ruszamy na południe. Musimy obejść tę równinę. - odezwała się Runa.
-Co?! Musimy pędzić najkrótszą drogą!
-Nie.
-Czemu?!
-To są ruchome piaski.
-Ta, jasne!
-Rzuć tam kamień.
Amel wykonał jej polecenie. Gdy kamień dotknął ziemi, od razu się w niej zanurzył.
-Masz rację, idziemy dookoła.
Rinar, Runa, Ellen
ciąg dalszy nastąpi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz