czwartek, 29 października 2015

Ucieczka

Laura siedziała na podłodze więzienia. Karmiła Maurin ryżem. Z zadowoleniem poruszała nogą. Wcześniej Vionella, mająca moc uzdrawiania wyleczyła jej złamaną nogę i zrobiła jedzenie dla Maurin. Teraz znowu zasnęła. Firraes, która tak w ogóle była dość strachliwa, siedziała w kącie i co chwila zmieniała się w żywą pochodnię. Shannel dyskutowała zażarcie z Biancą. Saravan i Vionella spali.
Nagle Firraes zerwała się z miejsca. W korytarzu między celami pojawiła się dziwna czarna postać. Było ciemno, więc słychać było tylko szelest czarnych szat. Postać odezwała się głosem jak z grobu, przypominającym szelest suchych liści na cmentarzu pełnym opętanych dusz.
-Cóż, więc to wy wpadłyśśśście do mojego królestwa... Stąd nie ma ucieczki...
Firraes odezwała się głosem pełnym płaczu.
-Kim jesteś?! Zostaw nas! Nic ci nie zrobiłyśmy!
-Nie zamierzam was zabić...
Firraes Przestała się palić.
-Ale zostaniecie tu na zawsze!!!
Zrobiło się jasno jakby słońce spadło na ziemię. Firraes się rozpłakała. W jej obronie stanęła Shannel.
-Czego od nas chcesz?!
-Zostaniecie tu. Kto tu wejdzie, już się nie wydostanie. 
-A oni?! Też tu wpadli?! - wskazała Vionellę i jej męża.
-Nie. Oni mieli tu trafić.
-Jesteś... Nienawidzę cię! Zgiń! Annakar vesse harnam lid!
Ciemna osoba została polana wodą. Wykonała ruch ręką i Shannel poleciała na ścianę. Potem ciemna osoba poszła. Tym razem Firraes kipiała ze złości. Zaczęła narzekać. Stopniowo coraz więcej narzekała aż wreszcie krzyknęła ze złością. Krzyczała tak i krzyczała. Po chwili była tak wściekła, że paliła się i było jasno jak w dzień. Przyłożyła ręce do krat i coraz więcej się paliła i wrzeszczała. Laura pierwsza zauważyła, po co to robi. Pod jej dotykiem kraty powoli się topiły. Firraes coraz bardziej się złościła. Po chwili przestała się palić. Zrobiło się ciemniej, a ona się odwróciła. Była zadowolona z siebie.
-Wyjście otwarte...
Po czym osunęła się na ziemię.
Reszta nawet nic nie powiedziała. Bianca wzięła plecak. Saravan podniósł śpiącą Vionellę. Laura wzięła Maurin. Shannel podniosła Firraes, która lekko migotała, oświetlając drogę. Poszli dalej korytarzem. Po chwili ujrzeli przed sobą światełko. Światełko dnia. I oczywiście usłyszeli kroki za sobą... Zaczęli biec najszybciej, jak mogli... Wybiegli na światło dnia. W korytarzu usłyszeli krzyk. Byli wolni.
Z obliczeń Shannel wynikało, że powinni być za zachód od Puszczy Varvaner. Dotarli do małego wzniesienia z płytką jaskinią. Tam zatrzymali się na nocleg/

ciąg dalszy nastąpi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz