czwartek, 17 grudnia 2015

Lodowa Potęga - Świątynia Lodowego Smoka

-Isera! Isera! Gdzie poszła Isera?!
Wszyscy szukali jej od godziny i byli wyraźnie zaniepokojeni. Piękna elfka znikła nad ranem. Remilla obudziła się i zobaczyła, że jej nie ma, więc obudziła jeszcze brata.
-Remi! Na drzewo! Znajdziemy ją!
Mała dziewczynka natychmiast wspięła się po błękitnym poskręcanym pniu i znikła wśród jasnych liści. Rozległ się jej głos:
-Kilka mil dalej jest wielka lodowa iglica! Isi ma moc lodu?
-Nie! Pewnie tam poszła! Ruszamy!
Zwinęli namioty i wbiegli pomiędzy drzewa. Gdy dotarli, Remi oniemiała z zachwytu.
Wielka budowla sięgała chmur. Stworzono ją z najczystszego lodu na świecie i wyrzeźbiono w piękne wzory. Motywy roślinne przeplatały się z wizerunkami smoków, elfów, bogów i mitycznych zwierząt. Każde miejsce mieniło się kolorami tęczy. Obeszli budynek dookoła.
-Czy ktoś znalazł wejście?
Było dobrze ukryte. Dopiero gdy Amel przyłożył dłoń do ściany rzeźbionej w gołębie, kawałek lodu wsunął się do środka. Nie można było nikogo zostawić samego, więc weszli wszyscy.
W środku drzwi chyba znikły! Ściany były z kryształu odbijającego wszystko jak lustro. W każdym miejscu odbijały się setki twarzy Amela, Remilli i Shuana.
-Co dalej? Gdzie idzi... - nie dokończyła, bo każdy upadł na ziemię.
-Podłoga jedzie w dół!!!
Po jakimś czasie uderzenie podrzuciło ich w górę. Znów upadli. Wstali. Było zupełnie ciemno. Amel ruszył naprzód w celu znalezienia wyjścia.
Przenikli przez kryształową ścianę i znaleźli się w dużym lodowym pomieszczeniu. Wszystko było ciemne, poza jednym szczegółem...
Daleko od nich, pod przeciwległą ścianą był świecący, jasny kształt. Ruszyli w jego stronę, gdy ziemia znikła spod stóp Shuana. Prawie spadł, ale w ostatniej chwili Remilla złapała go i wciągnęła z powrotem. Potem szli ostrożniej, dokładnie sprawdzając ziemię pod stopami. Dotarli. Był to wielki smok. Spod białych łusek sączyło się błękitne światło.  Cienka błona na skrzydłach poprzecinana była delikatną siatką srebrnych żyłek. Z grzbietu sterczało mnóstwo jasnych kolców w kształcie liści. Masywne łapy kończyły się niebieskimi zakrzywionymi pazurami. Smok leżał na stercie kolorowych klejnotów. Remi zaświeciły się oczy i wyciągnęła po nie drobną dłoń.
-Remi! Nie! To pułapka! - szepnął Amelmeran.
Za późno. W chwili, gdy dziewczynka podniosła spory diament, ogromne stworzenie poruszyło się i otworzyło jedno oko. Promieniało jasnoniebieskim światłem, które padało na wszystko wokół, a także przerażoną twarz Shuana. Remilla nie mogła się poruszyć. Czuła, że zamarza, choć była elfką śnieżną. Po raz pierwszy w życiu było jej zimno.
Amel zauważył, że jej stopy robią się błękitne i przymarzają do lodowej podłogi. Podniósł ją i popędził przed siebie. Spojrzał na smoka przez ramię. Właśnie wstał, niszczył wszystko wokół kolczastym ogromnym ogonem i zakręconymi rogami. Potem wszystko wokół uciekającej trójki rozjaśniło się od błękitno-białego płomienia. W wielkiej sali stało kilkadziesiąt zamrożonych osób. Każdy miał szeroko otwarte oczy, nikt się nie ruszał. Zimny płomień pokrył posągi szronem i śniegiem.
Światło nie zgasło. Okazało się, że idąc w stronę smoka przeszli nad wielką przepaścią, do której Shuan prawie wpadł.
Przed sobą ujrzeli wielkie rzeźbione drzwi. Nikt nie dbał o to, czy okażą się zamknięte. Nie mieli innego wyboru.
Amel dobiegł do ściany i popchnął je z całej siły. Coś zgrzytnęło i powoli przesunęły się po lodowej podłodze. Wpadł do środka i zamknął je.
Pod przeciwległą ścianą leżała na boku Isera. Rozpoznali ją już z daleka.
Włosy jej urosły. Teraz srebrny warkocz sięgał do pasa, i wił się jak wąż po podłodze. Uszy lekko zakrzywiły się do przodu. Na odsłoniętych ramionach elfki widniały skaleczenia. Ręce miała skute kajdanami. Zamiast swojej prostej sukienki miała na sobie długą zwiewną szatę.
Amel postawił siostrę na ziemi i podniósł Iserę. Była lżejsza, niż wcześniej. Z jej dłoni wypadł kryształowy sztylet. Shuan podniósł go i ruszyli naprzód jednym z korytarzy.
Usłyszeli ryk i sklepienie rozpadło się. Wielki smok wylądował przed nimi, prawie rozgniatając Remillę, która szła z przodu. Pisnęła i schowała się za bratem. Smok jedną łapą wyrwał Iserę z rąk Amela, przysiadł i skoczył w górę. W ostatniej chwili przytomnej trójce udało się złapać go za jeden z pazurów, a potem wdrapać się na łapę.
Gdy wielkie zwierzę znalazło się na powierzchni, rozłożyło skrzydła wielkości małego boiska i leniwie nimi machnęło. Błona na nich wydęła się jak balon, a podmuch wiatru prawie zrzucił Remillę na ziemię. Wznieśli się w powietrze i pofrunęli na północ. Zmęczeni, szybko zasnęli. Tylko Amel siedział, patrzył na gwiazdy i zastanawiał się, co będzie dalej.

czwartek, 10 grudnia 2015

Piaski Pustyni - Ocean

-A więc, droga Ameile, nie wiesz, co masz tu robić. A ja mam pomysł. Ponieważ jesteś przywódczynią wioski, powinnaś się zająć swoim klanem. Król chce mieć informacje o wszystkich miastach na terenie królestwa. Wyślę list o wybraniu nowej przywódczyni. - szara papuga na ramieniu Sorai machnęła kilka razy skrzydłami i dalej słuchała jej słów. - Pytałaś też, co się stało z twoją matką. Ta papuga należała do niej. To Nordeye - teraz jest twoja.
-Ale jak mama zginęła?
-Nie jestem co do tego pewna, ale prawdopodobnie została zamordowana.
-Co? Przez kogo... Dlaczego? Miała jakichś wrogów? Jestem w niebezpieczeństwie?
-Cóż, miała wielu przeciwników. Jedni kłócili się z nią o władzę w klanie, jak choćby twój wujek Emil i ta jego żonka Jasmine. Walczyła też z klanem, co mówimy na nich Myszy Pustyni. Oficjalna nazwa to Ki'Merowie.
-Ale co, jeśli mnie zaatakują?
-Nie ośmielą się wejść na teren Eifei. Tu jesteś bezpieczna.
Nagle wbiegł służący i zawołał:
-Myszy Pustyni atakują!
Zanim Sorai wybiegła, poprawiła siwe włosy i mruknęła pod nosem:
-Cóż za ironia losu.

Eifeię otaczał tłum ludzi. Wszyscy byli niscy i mieli zamaskowane twarze. Kilka domów płonęło. Ameile wspięła się na najwyższy dom w środku miasta i strzelała z łuku. Idrisowi już skończyły się strzały, więc podkradał się do wrogów i zabijał ich małym sztyletem. Jedna z dziewczyn, o czarnych włosach, rzucała małymi fiolkami w przeciwników, wtedy pojawiał się fioletowy płomień i każdy uciekał od tego miejsca. Sorai zręcznie wymachiwała długim kijem.
Po długim czasie walki, gdy słońce chowało się za horyzontem, wrogowie przedarli się przez linię obrony. Czarnowłosa dziewczyna od płomieni jakimś cudem pojawiła się obok Ami i krzyknęła ,,Amen Renkhal Sivr Teon!". Przez chwilę nic się nie działo. Potem daleko na niebie pojawił się jasny kształt w kolorze liliowym. Przybliżał się coraz bardziej. Wylądował na dachu i pochylił głowę. Czarnowłosa skinieniem dłoni rozkazała Ameile i stojącemu obok Idrisowi wsiąść na smoka - bo też był to smok. Oszołomiona Ami nie miała nic innego do wyboru. Usiadła na siodle z czarnej skóry, trzymała się Idrisa z całej siły. Ta od fiolek wsiadła smokowi na szyję pokrytą czarnymi łuskami, spod których wydobywało się jasne liliowe światło, i pofrunęli w ciemność. Ami poczuła, że zaraz zemdleje. Tuż przed tym zauważyła, że dziewczyna przed nią ma suknię rozdartą na plecach. Na gładkiej skórze wytatuowane było imię: Bloirana.

Obudziło ją słońce. Ale jak jasne! Jaśniejsze, niż w Machet-Tessa. Już chciała zapytać, dlaczego zbliża się do słońca, ale poczuła podmuch wiatru i otworzyła jedno, zdrowe oko. Znajdowała się bardzo wysoko nad jakby błękitną pustynią. Smok teraz był koloru szafirowego.
-Co jest? Gdzie my jesteśmy? Czemu wszystko jest niebieskie?!
Bloirana siedząca przed nią powoli się odwróciła.
-Ocean Błękitny. Największy na Levlelevlelvie. Nie wiedziałaś?
-Ocean?! Co to jest?! Słyszałam takie słowo, ale...
-Czy z tobą jest coś nie tak?!
-Żyłam na ulicy!
-Dobrze, dalej nie pytam.

Kilka dni później, podczas których Ami wcale nie odczuwała żadnych potrzeb (Bloirana wyjaśniła, że sprawia to moc smoka) natrafili na ląd. Bardzo inny od pustyni, którą widzieli całe życie.
-Dlaczego to wszystko jest zielone?!
-Trawa. Nie widziałaś? Nigdy w życiu?
-To bardzo dziwne. Nigdy nie widziałam zielonego piasku!
-To nie piasek.
-Jak to?!
-Dowiesz się, gdy wylądujemy. Ale tam trawa będzie żółta i złota. A drzewa pomarańczowe.
-Nic nie rozumiem...
-Całe życie spędzone albo w brudnym, biednym mieście, albo na pustyni. Współczuję.
-A gdzie właściwie lecimy?
-Do kraju Nayoniki.
-Czemu podróżujemy?
-Jak ci to wytłumaczyć... Istnieje taka jakby grupa. Ta grupa ma za zadanie chronić cię i nie powiem, dlaczego.
-O, smok jest pomarańczowy.
-Świetnie. Dolatujemy.

Pod wieczór byli na miejscu. W ogromnym rzadkim lesie klonowym stało duże miasto. Kremowe mury z czerwonymi wykończeniami otaczały mnóstwo małych domów, sześciokątny plac, większe hale i duży dziedziniec wyłożony jasnymi kamieniami. Na środku w drewnianej fontannie rósł wielki klon. Złota poskręcana kora niemalże promieniała światłem. Z gigantycznej złocistej korony opadały złote pyłki i złociste liście, lądując na kamieniu i w czystej wodzie.
Wylądowali, wzbudzając ogólne zamieszanie. W drzwiach prowadzących do okazałego pałacu pojawiła się postać młodej dziewczyny. Podciągnęła suknię i pobiegła w ich stronę. Prawdopodobnie była to jakaś księżniczka.
-Malier Bloirana! Et se mi kuno!
-Ami, ona mówi żebyście szli za nią. Tu zostaniemy.

ciąg dalszy nastąpi...

KOMUNIKAT: Zachęcam do czytania innego mojego bloga. Będzie można czytać od jutra, utworzę go pewnie dziś. Jutro około osiemnastej podam linka do drugiego bloga.

niedziela, 6 grudnia 2015

Droga do zwycięstwa - Koniec

Po zniknięciu tych 4 osób już ich nie odnaleziono. Mijały lata. Wiele elfów szukało, nawet w świecie ludzi i wśród gwiazd. Nie ma już o czym pisać. Gabi, Frida, Nikola i Firraes nie odnalazły się. Teraz wszystko jest inne. Drzewa w Lesie Drzewiastych Róż są czerwone. Szczyty gór zaokrągliły się. Rose zaczyna chodzić do szkoły, ma 2 siostry i 3 braci. Bianca podróżuje po świecie. Shannel wróciła do morza. Samara i zazdrosny Mescian wrócili do szkoły. Aenelia połączyła się z Frostroad oraz Mirross, a także podbiłą malutki kraj Lakk i jest największym krajem Erevu (kontynentu). Arevin dość dobrze radzi sobie w roli ojca i króla. Laura codziennie pije herbatę i przestała się starzeć.

Być może jeszcze wrócą...

sobota, 5 grudnia 2015

Mapa Frinony

Frinona to bardzo zimny kraj. Walczy z Imperium Broeskim. Góry Lodowe są na południu, Brosse  ciągną się wzdłuż wybrzeża. Lentiny i Roths to skupisko gór na samej północy, Lentiny z jakiegoś powodu nie są pokryte śniegiem. Meretany są bardziej na południe. Rośnie tam wiele dużych drzew liściastych. Żyje tam mnóstwo zwierząt, od małych skrzydlatych araukan do ogromnych smoków, nielicznych feniksów i białych jeleni o kryształowych rogach. Z każdej góry spływa kilka czystych strumieni. Liczne jaskinie zapewniają schronienie.

Droga do zwycięstwa - Ścigana, Lodowa Potęga - Podróż

Firraes starała się zasnąć, ale jak zwykle nie mogła. Prawie wpadła w depresję po śmierci Evannel. Jeszcze nie ustalono, jaką karę otrzyma, ale wiedziała, że wysoką. Co nocy płakała, płakała rano i w środku dnia. Prawie nic nie mówiła. Nie próbowała się zabić po tym, jak Gabi znów ją uratowała i prawie na nią nakrzyczała. Firraes dodała trucizny do jedzenia. Po obiedzie powiedziała, że musi położyć się spać. Gabi wyczuła, że to podejrzane. Zajrzała do pokoju i gdy zobaczyła, że z nią źle, wezwała lekarza.
Wreszcie zasnęła, ale nie spała spokojnie. Miała sen, w którym była ścigana, nawet sama nie wiedziała przez kogo. Obudziła się i usiadła szybko na łóżku. W oknie stał ktoś w ciemnym kapturze. Firraes wrzasnęła i wybiegła z pokoju. Ruszyła w stronę sypialni Laury. Słyszała, jak za nią ktoś biegł. Z ciemności za nią wyfrunęła strzała. Mknęła za elfką szybko i prawie jej dosięgła, ale z cienia wyłoniła się ręka i ją schwyciła. Firka wpadła do pomieszczenia i przytuliła się do Laury, która właśnie próbowała wstać i sprawdzić, kto hałasuje.
-Laura! Gonią mnie! Chcieli zabić! - krzyczała, na zmianę mówiąc i płacząc.
-Puść mnie! Co ci?! Znowu coś ci się śni?!
-Nie sądzę. Firraes, jeśli ktoś do ciebie strzela, uważaj na innych. - do pokoju weszła Gabi, powiedziała to z dziwnym spokojem i pokazała trzymaną w dłoni długą czarną strzałę.
-Gabi! Jak ty to robisz?! Ciągle mnie ratujesz!
-Inaczej się nie da. Ciebie trzeba wyjątkowo pilnować. 
Arevin się obudził i powiedział zaspanym głosem:
-Nie dajecie się spokojnie wyspać... - i znów zasnął.
Tej nocy Firraes spała u Laury. Od rana do wieczora miała jej pilnować Gabi. Dni upływały tak samo - śniadanie, rozmowy w salonie, obiad, znów rozmowy w salonie, kolacja, mycie się i drżąca ze strachu Firraes zasypiała w pokoju Gabi, Fridy i Nikoli. Wyroku nie było - najpierw poddani żądali jak najsurowszej kary, ale litość dla wrażliwej elfki w nich zwyciężyła i teraz z kolei żądali braku kary. W końcu dni zmieniły się w tygodnie, a tygodnie w miesiące. Po kilku znaleźli Nethelana i wsadzili do więzienia. Ale mimo tego, że był środek lata, panowała nieprzyjemna atmosfera. Bezchmurne niebo nie przepuszczało blasku słońca. A słońce większe niż zwykle, blade, nie dawało prawie światła. Wyraźnie czuć było mroczną siłę, która ogarnęła świat. Zamach na życie Firraes nie powtórzył się, ale za nic w świecie nie wyszłaby w nocy z pokoju. Gabi każdą wolną chwilę spędzała na myśleniu i zastanawianiu się, kto zaatakował Firkę. Samara hodowała kwiaty, Mescian próbował porozmawiać z Fircią, ale za każdym razem Gabi patrzyła na niego tak, jakby go chciała zabić, i odchodził zniechęcony. Bianca co chwilę zeskakiwała z najwyższej wieży w pałacu i ćwiczyła latanie. Laura i Arevin uczyli dziecko chodzić, mówić i innych rzeczy. Frida czytała książki o mocy lodowej. Jednak gdy pewnej wyjątkowo ciemnej nocy Firraes spała, nagle się obudziła. Gabi, Nikola i Frida spały. Coś mignęło w ciemności. Inni usłyszeli tylko jej krzyk. Gdy wbiegli do pokoju, nikogo tam nie było.


-Amel? Nie boli cię noga?
Starszy brat Remi westchnął. Właśnie skończył bandażować zranioną łydkę. Chciał upolować coś do jedzenia, ale Isera nadal była nieprzytomna, a ktoś musiał pilnować Remilli i Shuana. Na szczęście miał jeszcze trochę zapasów z podróży i nakarmił siostrę, a potem jej kolegę. Później Isera się obudziła i dostała trochę chleba z miodem. Wyruszyli naprzód.
-Amel, gdzie jedziemy? Ciemno się robi. - zapytała Remilla po kilku godzinach jazdy na koniach wśród ogromnych gęsto zrośniętych drzew Puszczy Lodowej.
-Do Miretu, wioski w górach. Tam jest bezpiecznie. 
-Daleko?
-Nie miałaś geografii w szkole?
-Daleko.
-Nie mówiłem, w których górach.
-Lodowych, Brosse, Lentinach czy Roths?
-W Meretanach.
-Czyli?
-To te, co na mapach nie mają nazwy.
-Aaa! A czemu nie mają?
-Związane z pewną legendą.
-Opowiesz? Opowiedz!
-No dobrze. Jeszcze przed powstaniem granic Frinony rządził tu król Efen. Był bardo potężny, a jego kraj zajmował podobno pół Elizjai (kontynentu). Miał córkę Meretanę. Postanowił nazwać te góry jej imieniem. Pewnego razu tłum młodzieńców pobił się o nią. Chciała ich uspokoić, ale nie zauważyli, że obok stoi dziewczyna, o którą walczą, a kolejny przeciwnik. Przypadkiem zabili ją. Król w żałobie zabronił zapisywać na mapie nazwy tych gór. Potem odszedł i nie wrócił.
-Smutne! A kiedy dotrzemy?
-Za kilka dni. W górach jest dużo zwierząt i strumyków. Będziemy mieć jedzenie.
-A araukany tam są?
-Tak.
-Jej! Będzie i mięso, i jajka! Super!
-Tak. A teraz jedziemy.

ciąg dalszy nastąpi...

Piaski pustyni - Eheianka

Gdy Ami wykąpała się, ubrała i poczytała, ta sama murzynka weszła do pokoju, rozsunęła zasłony i wyszła. Po chwili wróciła, niosąc dwie tace z jedzeniem. Ukłoniła się Ameile i znów wyszła.
Zdjęła serwetkę ze swojej tacy i westchnęła ze zdumienia. Na kilku talerzach ujrzała biały ostry ser, ciepły i pachnący płaski chleb, gotowany ryż z marchewką i sosem sojowym, kawałek pieczonego mięsa, kubek mleka i małe ciastko z czekoladą. Po raz pierwszy w życiu widziała tyle jedzenia. Myślała, że da radę zjeść wszystko, ale bardzo się pomyliła! Już podczas jedzenia ryżu poczuła, że jest pełna. Napiła się mleka, chwilę poleżała i jadła dalej, choć nie dokończyła - nie mogła. Idris zaś zjadł trochę więcej, ale też nie dał rady. Potem nudzili się i nie mieli co robić, ale ta sama murzynka po raz trzeci weszła, ukłoniła się i zaprosiła ich na zewnątrz skinieniem dłoni.
Na małym marmurowym tarasie obrośniętym wieloma roślinami siedziało kilkanaście osób. Największe wrażenie robiła siwa kobieta o bojowym wyrazie twarzy. Obok starszy wojownik, potem dwie identyczne jasnowłose dziewczyny, dwóch chłopców z czarnymi włosami, dalej mała rudowłosa dziewczynka, kilka murzynek i parę osób z włosami w kolorach: błękitne, fioletowe, różowe, zielone, czerwone, białe i w środku kobieta o srebrnych włosach do kostek. Każdy patrzył na Ameile z zainteresowaniem. Siwa kobieta wstała.
-Patrzcie, oto wasza krewna z miasta. Córka Froilain, poprzedniej przywódczyni klanu Eheianów. Szanujcie ją. Przedstawcie się!
Każdy wstał, ukłonił się i powiedział swoje imię. Potem Ami podała swoje. Została zaprowadzona do sporego ogrodu, w którym po małym stawie pływały ogromne lilie. Do nocy trwały tam tańce, grała muzyka, a córka Froilain uczyła się o obyczajach swojego klanu.
Sha i Mila - bliźniaczki, tutaj jest jedna bo są identyczne
Serir i Barg
Rina
Lisa, jedna z murzynek
Sirin Bli
Lilly, Jola, Luisa

poniedziałek, 30 listopada 2015

Lodowa potęga - opis postaci

Isera Frosthand
Ma 15 lat. Urodziny obchodzi 4 stycznia. Pochodzi z Frinony, tam też mieszka. Lubi tworzyć różne rzeczy z lodu i słuchać, jak przyjaciółka jej brata gra na lirze, choć się do tego nie przyznaje. Ma młodszego brata Shuana. Jej rodzice mieszkają daleko od niej, w innym kraju. Nie utrzymuje z nimi kontaktu. Zwykle nosi ciasne, wełniane sukienki do kolan w odcieniach bieli i błękitu. Głos ma miły, ale jednocześnie obojętny, taki jakby lodowy. Jest ani miła, ani niemiła, raczej coś pomiędzy. Lubi jasnoniebieski kolor. Najbardziej lubi jeść lody. Słucha różnych rodzajów muzyki. Wyjątkowo piękna. Zazdrosna o Remillę, która ładniej maluje.

Shuan Frosthand

Młodszy o 3 lata brat Isery. Urodziny 30 grudnia. Najchętniej gra w piłkę i kopie rowy w ziemi z koleżanką Remillą. Bardzo szybko biega, dużo się śmieje, lubi robić żarty kolegom, często się z nimi zakłada o różne rzeczy. Nazywany przez nich Szaleńcem. Brat Remilli jest dla niego autorytetem, stara się być taki jak Amelmeran. Marzy o zostaniu przywódcą wojska.
Shuan i Isera

Amelmeran
15-letni starszy brat Remilli. Można powiedzieć, że ideał. Bohaterski, odważny, sprytny, inteligentny. Na pierwszym miejscu stawia dobro innych. Silny, bardzo dobrze walczy, szybko biega, używa magii. Jest najprzystojniejszym oficerem w wojsku królewskim. Często gdzieś wyjeżdża, ponieważ kraj jest ciągle atakowany przez wojsko Shara, Wilczego Króla. Gdy na krótko wraca do domu, zajmuje się młodszą siostrą. Jest zakochany w Iserze, ale ma spory problem - Isera nie kocha ani jego, ani nikogo innego. Uznawany za wzór przez wszystkich przedstawicieli płci męskiej. 


Remilla
Kochana młodsza siostra Amela. Ma 12 lat. Osiąga dobrze wyniki w nauce. Obdarzona jest niezwykłymi zdolnościami artystycznymi i muzycznymi. Jej przyjaciele to Amel, Shuan, Rica, Vellia, Rina i Max. Remi jest inna, niż reszta dziewczynek ze szkoły, bardziej lubi chłopięce zabawy. Dużo gra w piłkę, biega, robi wojny na śnieżki i buduje z klocków. Bardzo lubi starszego brata. Też stara się być jak on. Zawsze, gdy wyjeżdża ma wojnę, maluje mu laurki, układa dla niego piosenki i przygotowuje masę innych prezentów.

niedziela, 29 listopada 2015

Lodowa potęga - Atak, Droga do zwycięstwa - Wszechświat

Isera czytała, gdy zza ściany rozległa się piękna muzyka wygrywana przez Remillę. Usiadła i nieznacznie uśmiechnęła się. Wygodnie rozłożyła się na łóżku, podparła głowę rękami i leżała tak z błogim wyrazem twarzy.

W tym samym czasie brat Remilli, Amelmeran, zwany Amelem, wracał z jednej z wypraw. Był jednym z kilku oficerów królewskiej armii. Sytuacja w kraju była kiepska. Przegrali kolejną bitwę. Walczyli z sąsiednim państwem. Było to Imperium Broeskie. Znaleźli sposób na walkę z Frinoną - lali na nich wrzącą wodę. To piekło dla elfów śnieżnych i lodowych.
Amel był elfem kryształu śnieżnego. Wysoki, przystojny, dobrze zbudowany, inteligentny. Większość elfek marzyła o nim, ale w jego towarzystwie robiły się bardzo nieśmiałe. 
W tej chwili wracał na śnieżnym koniu do domu i myślał, czym zadziwić Iserę. Do tej pory zimna jak lód elfka nawet na niego nie spojrzała. Zachodził w głowę, dlaczego taka jest, ale jego rozmyślania przerwał jakiś dźwięk za nim. Czując niebezpieczeństwo, wjechał w las i patrzył. Po drodze przejechał lodowy ozdobny wóz ciągnięty przez stado białych wilków. W wozie jechał król Imperium Broeskiego. Czyli kłopoty. Za nim biegło wielu żołnierzy. Gdy znikli Amelowi z oczu, zaklął pod nosem i popędził za nimi.

Remilla grała na Rei już od jakiegoś czasu. Właśnie świetnie wychodziła jej jedna melodia, gdy ogromny rozbłysk światła odrzucił ją na ścianę. Powiało gorącym powietrzem, a ściana zawaliła się na nią.

Shuan wygrzebał się spod cegieł i wrzasnął z przerażenia. Jakiś wybuch rozsadził cały dom. Spod gruzów wystawała dłoń Remilli. Odrzucił wszystkie cegły i pomógł wstać oszołomionej elfce. Natychmiast wybiegli z domu. Remilla nadal ściskała w dłoni swoją lirę.

Amel dojechał i zastał okropny widok. Domy płonęły. Kilka wilków rozszarpywało mieszkańców wioski. Wozu nigdzie nie było, widocznie odjechali. Zeskoczył z konia i pobiegł do domu Isery. Wyciągnął ją spod zawalonej ściany i w chwili gdy wynosił na zewnątrz nieprzytomną elfkę, jego młodsza siostra przytuliła go z całej siły i nie chciała puścić.
-Remi! Spokój! Musimy uciekać!
-Wybuchł dom! Mama nie rusza się i nie oddycha! 
-Szybko! Uciekajmy!
Wybiegł i posadził siostrę wraz z jej przyjacielem na jednym koniu. Przez drugiego przełożył Iserę. Już chciał na konia z Iserą wsiąść, ale nadbiegł jeden wilk i wbił zęby w jego łydkę. Amel krzyknął i upadł. Remi wrzasnęła, wyciągnęła dłoń w jego stronę, pojawiło się błękitne światło, a wilk zamarzł. Amel wsiadł na konia i popędził drogą, zaciskając zęby z bólu.


Gabi powoli wyciągnęła rękę przed siebie i ruszyła naprzód. Przeszła przez drzwi.
Potem wszyscy skamienieli ze zdumienia. Gabi spojrzała na swoje dłonie i ze zdziwieniem stwierdziła, że robią się błękitne. Potem zamknęła na sekundę oczy. Gdy je otworzyła, nie była już w pałacu Laury. Jakby unosiła się we wszechświecie. Na ciemnym tle jaśniały miliardy gwiazd - wszystkie istoty, jakie kiedykolwiek zmarły. Ale co ona tam robiła?! Przede wszystkim trzeba ocenić sytuację.
Jej włosy, wcześniej do ramion, teraz spływały jedwabnym wodospadem po plecach i gładko sunęły po ziemi. Zmieniły też kolor - zamiast brązowych płonęły żywą czerwienią. Z pleców wyrastały ogromne czarne skrzydła. 
Przed sobą ujrzała większą gwiazdę od innych - błękitną, wyraźnie wzywającą ją. Ruszyła naprzód.
Dotarła do srebrzysto - niebieskiej świecącej kuli. Jej świetliste błękitne płomienie sięgały w nieskończoną przestrzeń. Kula przybrała postać wysokiej dziewczyny o błękitnej skórze oraz włosach i oczach w głębokim kolorze lazurytu.
-Nikola! Co tu robisz? Umarłaś?!
-Nie! Ja ciebie o to pytam!
-Długa historia.
-Zachęcam do opowiadania.
-Długo nie wracałaś, więc ja i Frida przeszłyśmy przez portal do świata elfów i cię szukałyśmy. Natrafiłyśmy na oddział niejakiej Nebraki i byłyśmy uwięzione pod ziemią przez miesiąc. Po jakimś czasie pojawili się nowi więźniowie - 3 elfy,Bianca oraz Laura i Arevin, para. W sąsiedniej celi ich przyjaciółki, Shannel i Firraes, podobno już raz uciekły. Znalazła nas jakaś dobra królowa. Potem podróżowaliśmy do miasta nad Revą, do Biancy rodziców. Okazało się, że Laura jest w ciąży, potem wojna, Laura została królową, wyszła za Arevina. Firraes została dziewczyną służącego mamy Biancy, ale okazał się on zdrajcą i zniszczył portal. Trochę pokłóciłam się z Laurą: przeszkadzało jej, że nie wyglądam na przejętą, a sama wiesz, że po mnie nic nie widać, tak jak wtedy, co nie miałaś pojęcia, że [imię pewnej osoby] trochę lubię. Laura powiedziała, że po ludziach zawsze to widać,ja na to: ,,To nie jestem człowiekiem". Przyniosła jakieś drzwi, co tylko nie-ludzie mogą przejść. O dziwo przeszłam. Potem pojawiłam się tu. Wyjaśnisz mi to?
-Oczywiście, że nie jesteś człowiekiem! Frida też nie! Na całej Ziemi, poza elfami, ludźmi nie jesteśmy tylko ja, ty i Frida. No i Lola - zło wcielone.
-Fajnie. A ty skąd tu?
-Podróżowałam dalej niż zwykle i utknęłam między światami. Znalazłam sposób na wydostanie się. Trzeba dotknąć jakiejś gwiazdy. Chodźmy.
Dotarły do jednej ze świetlistych kul i wskoczyły do niej.
W jednej chwili Gabi znalazła się z powrotem w królewskim salonie. Bardzo zdziwiona Laura patrzyła na Nikolę, która w tej chwili była dość wysoką dziewczyną z brązowymi włosami do pasa związanymi w kucyk.
-Spokojnie, Laura, Nikolę znalazłam. Chyba czas wrócić do domu...
-Szkoda. Może na pamiątkę chcesz coś z elfiego jedzenia?
-Tak! 
Nikola


ciąg dalszy nastąpi...

sobota, 28 listopada 2015

Piaski pustyni - Burza

-Ami, skąd weźmiemy wodę? Trzeba było pomyśleć...
-Ja wiem. Umiem czytać, zapomniałeś?
-Oj. Dawaj, co robimy?
-Widzisz te piaskowe górki, co są wokoło?
-Te malutkie? Haha, woda pod nimi! Na pewno!
-Nie pod nimi. Patrz!
Rzuciła kupką piasku w górkę. Ta rozsypała się. Pod nią był kaktus bardzo gęsto otoczony długimi i cienkimi kolcami.
-Napijmy się! Z kaktusa w kolcach! Każdy kolec ma kolce. Co teraz zrobisz, Mądralo?
-Patrz na ten kwiatek. - dotknęła lekko ogromnego czerwonego kwiatu na czubku. Kolce się schowały.
-Cooooo?! Jak ty to robisz?!
-Taka roślina. Szybko, odetnij kawałek, bo znowu kolce wylezą!
Po napiciu się z dziwnego kaktusa ruszyli dalej.

-Zmęczona jestem! Trzeba odpocząć!

-Nie... Poradzimy sobie... - odpowiedział Idris. Pot spływał po nim strumieniami, ledwo szedł.
-Widzę, że zaraz upadniesz. Zatrzymujemy się. Skąd masz ten namiot?
-Zabrałem ze sobą.
Rozłożył namiot. Ameile weszła do środka i  siedziała, rozmyślając nad czymś.
-O czym to panienka myśli?
Ami podskoczyła.
-Nic takiego! Znaczy, ja... Spać mi się chce. Dobranoc.

Rano złożyli namiot i wyruszyli dalej.

-Ami, w którą stronę idziemy?
-Czekaj. Jest ranek, a słońce za nami. Na zachód, w stronę morza. A co?
-Długo będziemy wędrować.
-Wkrótce dotrzemy do jednego z rozgałęzień Lithaji. Po nim krótka wędrówka i wioska Eifeia. Pasuje?
-To daleko.
-Ale dotrzemy tam. Razem.
Idris spojrzał ze zdumieniem, a Ameile udawała, że nic nie mówiła.
-A jak nas przyjmą w Eifei? Wiesz, że będą nas szukać.
-Eifeia to stolica rodu Eheianów. Pochodzę od nich. Matka moja, Froilain, była jedną z nich.
-Ooo, szlachcianka!
-Nie. Daj mi spokój.
Po kilku godzinach wędrówki Ami coś zaniepokoiło. Stanęła w miejscu i niespokojnie się rozglądała.
-Co ci?
-Czuję niebezpieczeństwo. Zaraz coś się stanie.
-Jak niby to czujesz?
-Wiatr przestał wiać. Piasek zapada się. Czy to to, o czym myślę? Oby nie...
-Ale co? Ami, co się dzieje?!
Nie odpowiedziała. Stała w miejscu i z przerażeniem wpatrywała się w horyzont. Unosiła się nad nim ogromna czerwona chmura. Ameile tylko wyszeptała:
-Niech bogowie mają nas w swojej opiece... Burza piaskowa...
-Co zrobimy, Panno Mądralo? Jaki masz pomysł? - powiedział do przyjaciółki, od której jednak nie można było spodziewać się odpowiedzi.
-My zginiemy... Zginiemy... Idris, ja nie chcę umierać! Ratuj mnie! Ja chcę żyć!
-Damy sobie radę!
-Nie... Chcę ci coś powiedzieć...
-Tak?
-Idris, ja... Ja... - Nie dokończyła, bo ściana wirującego piasku uderzyła w nich z całej siły.
Potem pamiętała tylko niektóre zdarzenia. Jak przyjaciel chwycił ją i pobiegł naprzód. Jak kazał nie otwierać oczu. Jak biegli bardzo długo. Jak ten krzyknął: ,,Rzeka! Rzeka! Widzę Eifeię na drugim brzegu!". I ten ból, gdy coraz więcej piasku i kamieni szarpało jej skórę. A potem chciała spojrzeć na rzekę. Znów ból, jeszcze gorszy, przerażające pieczenie w prawym oku. Dalej jak przez mgłę pamiętała, że dobiegli, przeszli przez most. Jakaś kobieta wpuściła ich do domu. A potem koniec cierpienia.
Nie czuła piasku i panowała wokół cisza. ,,A więc tak wygląda życie po śmierci?" - myślała. Postanowiła otworzyć oczy. Prawego nie mogła. Lewym ujrzała spory pokój.
Leżała w łóżku w dużym pomieszczeniu. Podłoga i ściany były drewniane. Pod przeciwległą ścianą stało takie samo łóżko. Ktoś w nim spał, być może Idris. W połowie pokoju rozwieszono zasłonę, którą można było zaciągnąć. Obie połowy wyposażono w stolik, półkę z książkami, wanny umieszczone w podłodze, kanapę i kilka innych mebli.
Po chwili weszła do środka młoda Murzynka ubrana w białą sukienkę. Obok wanien ułożyła równiutko ułożone ubrania, wlała do tych wanienek parującą wodę, zaciągnęła zasłonę i wyszła.
Ameile wstała, a mnóstwo piasku posypało się z jej włosów, więc postanowiła się umyć. Podeszła do wanny i zdziwiła się bardzo. Jak można marnować wodę, której w mieście było tak mało?! Ale trudno, nie ma nic innego do wyboru. Zrzuciła swoje zakurzone ubrania i powoli weszła do wanny.
Woda była ciepła i krystalicznie czysta. Ami znalazła na brzegu wanny dwa białe ręczniki i kostkę mydła. Dokładnie się umyła i zamierzała przysnąć w przyjemnej wodzie, ale usłyszała zza zasłony głos Idrisa. W pierwszej chwili chciała krzyczeć ze szczęścia, ale opanowała się.
-Co się stało?! Umarłem?! Gdzie jest Ameile?!
Ona zaś wyszła z wody, owinęła się ręcznikiem i wyjrzała zza zasłony.
-Tutaj, kozia głowo. Żyjemy. Dzięki tobie.
-Czekam na wyjaśnienia!
-Otóż zapewne dotarłeś do wioski. To pewnie jest pokój gościnny. Może rozpoznali, że mają do czynienia z jedną z nich. Tam jest twoja wanna, wykąp się.
-Dlatego masz na sobie tą szmatkę! A bandaż na prawym oku z jakiego powodu?
-Jaki ban... - zauważyła lustro nad wanną. Podeszła i powoli odwinęła biały materiał. Zawinęła go wokół głowy z powrotem i popłakała się.
-Co jest?
-Idris! Ja nie mam oka!Co teraz zrobię?! Czy jestem brzydka?
-Jak płaczesz, tak. Ogólnie to wcale. 
Wytarła twarz, uspokoiła się i powiedziała:
-Wykąp się wreszcie. Piasek się z ciebie sypie.
Po tych słowach wróciła do swojej części pokoju.


ciąg dalszy nastąpi...

piątek, 27 listopada 2015

Lodowa potęga - początek, Droga do zwycięstwa - Zdrajca

Frinona - najzimniejszy kraj świata. Wszędzie śnieg, lód, zamarznięta ziemia i drzewa. Zwierzęta albo żyją tylko w lasach, albo są istotami z lodu, śniegu i magii. Tutaj dzień zawsze trwa tylko 5 godzin. Temperatury nikt nie mierzy - dlaczego mają to robić elfy śnieżne i lodowe?
Isera była jednym z nich. Nie miała prawie uczuć, tylko ten negatywne odczuwała. Zawsze lodowata i oziębła jak jej serce. Czy taka osoba może coś lub kogoś pokochać? Raczej nie. A Isera łamała serce każdemu, kto ją pokochał. Tak piękna była. A cóż to? Ku niej biegnie jej młodszy brat, Shuan z koleżanką. Bardzo podobny do niej, ale nie zachowaniem. Ruchliwy, nigdy nie mógł usiedzieć w miejscu dłużej niż minutę. Znał wszystkie kryjówki i ukryte przejścia w domu i poza nim. Jest wszędzie, gdzie dzieje się coś ciekawego.
Jego znajoma to Remilla. Elfka śnieżna z kolei, jej brat stale zaleca się do Isery. Remilla taka jak Shuan, ale piegowata, mądrzejsza i bardziej roześmiana. I trochę cichsza. Ładnie rysuje, budząc zazdrość nie tylko Isery.
-Isera! Cześć! Ja z Shuanem będziemy rzeźbić tą pracę na konkurs! A potem pogram na Rei. Nie masz nic przeciwko?
Nie miała. Remilla nazywała Reą swoją lirę, na której pięknie grała. Była to jedna z niewielu rzeczy, które Isera lubiła.
-Świetnie! To lecimy!

Laura siedziała na kanapie w salonie i smutny wzrok utkwiła w rogu stoliku. Firraes płakała. Frida czytała. Shannel słodziła herbatę. Była też reszta, poza Nethem. Nastrój ogólnie był dość smutny.
Gabi, jak zwykle wesoła, ze zdziwieniem spojrzała na duże kryształowe naczynie ustawione na stole. W środku było kilka przegród. Było w nim trochę jakby pudru, ale różowego, dalej małe kryształki podobne do cukru, ale kolorowe, trochę innych i na końcu stosik jasnomiodowych kawałków czegoś przezroczystego - największe mieściły się w łyżce.
-Laura, co to? Cukier?
-Tak. Różne rodzaje. A co?
-Cukier ludzi jest inny. Dokładnie taki jak te kolorowe, ale biały albo brązowy. Czasem drobniejszy, a nawet taki jak ten różowy puder, ale biały.
-Opowiedzieć ci o rodzajach cukru?
-Dobrze.
-Ten, co go nazywasz pudrem, to melois - robimy go z liści drzewa cukrowego. Te liście są różowe i stąd ten kolor.
-Pachnie dziką różą.
-W tym mieście wszystko pachnie różami! Ale racja, suszone płatki dzikiej róży dorzucamy do cukru. Ładnie pachnie. Ten kolorowy to z kwiatów drzewa cukrowego. Mają różne kolory. Dobry jest. Fioletowy, dość duży, to właściwie ,,jagody" z Efrenberu - kopalni w Dahicie. Dahit to taki kraj. W kryształowym lesie, za kryształowym wodospadem jest jaskinia pełna kryształów. Tam rosną te jagody. Świecą w ciemności.
Potem opisywała wszystko po kolei, od żywicowego cukru, poprzez księżycowy, słoneczny i kamienny, aż do ostatniego.
-A to mój ulubiony - cukier lodowy. Robi się go tylko w Bjoreffe. Kiedyś przybyło do nas kilku ludzi. Przedstawili się jako Mary, Andrev, Emilia i Gustaw. Nic nie rozumieliśmy! Ale przywieźli jakiś dziwny surowiec. Nazywali go chyba ,,plastyk". Nauczyliśmy się go wytwarzać. Z niego powstały małe płytkie ,,baseny". Tam laliśmy miód, wodę źródlaną, mieszaliśmy i stawialiśmy na zewnątrz. Jak był silny mróz, woda zamarzała. Potem brało się mocny kij i rozbijało lód. Dodawano miód, wodę, znów mieszano, mrożono, rozbijano i tak kilka razy. Potem można było to jeść. Rozpuszcza się tylko w wysokiej temperaturze. Taki jakby mrożony miód.
Gabi spróbowała trochę, powiedziała że pyszny i wrzuciła trochę do herbaty. W tym momencie wbiegł Nethelan. Nogę miał zdrową. Uśmiechał się od ucha do ucha. Ale nie był to miły uśmiech.
-Hehe, wiadomość dla ludzików! Portal do świata ludzi zamknięty i zniszczony! Nie uciekniecie!
Gabi po raz pierwszy w historii zbladła z przerażenia. Cicho powiedziała do Fridy:
-Allerede vi går tilbake! Han lukket portal!
Ta też pobladła. Mówi się, że zdenerwowany Norweg nigdy tego nie pokaże. Ale Frida wstała ze złością odbitą na twarzy, a sekundę później ten już leżał na ziemi i okładała go pięściami.
-Frida, don't kill him! Ostavi ga! Успокойся!
Ona wstała, kopnęła Netha i usiadła na swoim miejscu. Firraes, która ledwo powstrzymała się od płaczu, patrzyła na Fridę z uznaniem. Laura otwarła oczy szeroko ze zdziwienia.
-Ej, wojowniczka niesamowita! Gabi, powiedz jej, że niesamowicie walczy!
-Nie denerwuj jej! Naprawdę nie radzę!
-Dobra... A jak wrócicie?
-Daj mi spokój! Nikola której szukam na pewno jeszcze nie wróciła do świata ludzi! Znajdę ją i coś wykombinujemy. Ona zna się na podróżach między światami.
-Nie martwisz się?!
-Martwię! Ale po mnie nie da się określić, o czym myślę.
-Po ludziach wszystko widzieć.
-To nie jestem człowiekiem.
-Ok, sprawdzamy! Emi, przynoś drzwi ludzi!
Młoda służąca szybko wybiegła z sali.
-Em?
-Udowadniam ci, że jesteś człowiekiem. Jeśli nie uda ci się przejść, jesteś człowiekiem. Ta magia blokuje ludzi.
-Zabawne.
Służka przyniosła cienki marmurowy łuk i postawiła na podłodze. Między ściankami dało się dostrzec jakby fioletową mgłę.
-Gabi, przechodź!
Podeszła do drzwi. Dalsze wydarzenia były tak dziwne, że w tym poście nie zmieszczą się.

ciąg dalszy nastąpi...

wtorek, 24 listopada 2015

Nowa historia (Piaski Pustyni)

Historia Laury trwa nadal. Zakończy się wkrótce, ale nie teraz.
I znów kolejny okropny dzień. Rano niemalże umieranie z głodu. Wody nie ma w tych przeklętych cuasach, najbiedniejszej dzielnicy Ardebranu. Chyba nikt tam nie miał swojego domu! W południe pusto jak na targach w tym miejscu, a wieczorem, gdy jest chłodniej, tłumy żebraków wypełniają ulice po brzegi. Nie ma tu miejsca dla kogoś takiego, jak ona. Ale nie ma ucieczki.
Ameile usiadła na łóżku. Właściwie był to ,dywanik" z brudnej, zniszczonej słomy. Zdobycie jej wiązało się ze skakaniem na przejeżdżające czasem obok wozy. Ale było ich coraz mniej. 
Przeczesała palcami długie ciemne włosy, a chmura pyłu wzbiła się w powietrze. Ojciec nadal spał. Ten to nigdy nie znajdzie pracy. Wstała i westchnęła. Odsunęła materiał oddzielający ich pokój od ulicy i westchnęła. Oczywiście tłumy. Na targu nic nie zostanie, ale skąd niby ma brać pieniądze? Niedziela - nigdzie nic nie zarobi, ani grosza. Nikt jej nie podaruje nic, w ten dzień ci, co mają środki do życia śpią smacznie w czystych łóżkach w chłodnych domach. A jak nic nie przyniesie, ojciec chyba ją zabije. On nie chce słuchać wytłumaczeń. Musi harować jak wół. Kto by pomyślał, że ta młoda osóbka ma szlacheckie pochodzenie. Widać to po delikatnych rysach i dużych oczach. Ale przejdźmy do rzeczy, jak nie ma pieniędzy, co robi osoba, która nie ma wyboru i musi je zdobyć? Ukraść. Ale ona nie była zdolna do takich rzeczy. Jedyne, co sama miała, to sztylet odziedziczony po matce. Zawsze pilnowała, aby go nie stracić.
Jedyną osobą, która mogła jej pomóc był Idris. Ten niski chłopiec, jej przyjaciel, zawsze mógł jej pożyczyć kilka monet. On akurat był mistrzem w sztuce złodziejskiej. Inaczej nie przeżyłby. Nie miał żadnej rodziny, poza siódemką rodzeństwa na innym kontynencie. Oni uciekli stąd. Ale ojciec zabronił im się spotykać. Jakby nie wiedział, że oboje są niewierzący.
Wyszła z ,,pokoju". Przeszła zaledwie kilka kroków, a nagle przed nią pojawił się wspomniany przed chwilą niski chłopiec o ciemnych włosach.
-Hej, Ami! Co u ciebie? Ojciec śpi? Potrzebujesz czegoś? Wiem, nic nie zarobisz. Dam ci wieczorem. Ale nie powinnaś się czegoś tu nauczyć? Ciągle chodzisz po ziemi. Widziałaś kiedykolwiek świat z wysoka? - jak zwykle nie dawał jej powiedzieć nic. Poprowadził przyjaciółkę do niskiego kamiennego murku - i tak wyższego, niż on sam.
-Dasz radę się tu wspiąć? Niemożliwe, żebyś tego nie umiała!
Spróbowała i prawie spadła. Jakoś jej się nie udało.
-Daj spokój! Emilka w wielowarstwowej sukience lepiej się wspinała! - Emilka była młodszą siostrą Idrisa.
-Ja nie dam rady! Pomóż mi!
-Jaka ty słaba... Złap się! - wspiął się błyskawicznie na murek i wyciągnął ku niej obie ręce. Złapała je i podciągnęła się. Usiadła na murku i spytała:
-Co dalej?
-Teraz na dach! Nie weszłaś sama na mur, a czy dasz radę wleźć na górę po parapecie?
-Nie ma mowy! Nie nadaję się do tego! Spadnę!
-Jak uwierzysz, uda ci się. Właź!
Ami po kilku próbach wdrapała się na górę, przywarła do dachu i tak leżała.
-Ejejej, dziewczyno, wstawaj! Patrz, jaki widok! 
Głowna ulica była wypełniona tłumem ludzi. Domy były poniszczone. Tu nic ciekawego. Ale dalej widać było bogatszą część miasta. Bielsze mury, mniej ludzi, fontanna na środku... Ami nie potrafiła oderwać od niej wzroku. Ale to było dla niej nieosiągalne.
-Ami! Miałaś uczyć się chodzić po dachu, nie podziwiać widoki!
Kazał jej chodzić po czubku stromego dachu. Za każdym razem, gdy prawie się przewracała, przytrzymywał ją i czuła, że bardzo go lubi, nie wiedziała, czemu. Potem siedzieli na krawędzi i rozmawiali. Nie wiedzieli, że ojciec Ami obserwował ich z ulicy.

Wracała do domu, gdy usłyszała rozmowę zza rogu, tam mieszkała. Zatrzymała się i ostrożnie wyjrzała zza ściany. 

Stało tam kilku strażników. Rozmawiali z jej ojcem. Zapamiętała tą rozmowę do końca życia.
-Taka niska, ma brązowe włosy i oczy, twarz taką chyba ładniejszą, niż inne. Pewnie pochodzi od tych głupich bogatych. Spotyka się z takim złodziejaszkiem. Jeszcze niższy, ma piegi, rozwiane ciemne włosy, ciągle biega. Oboje są niewiernymi. Trzeba coś z tym zrobić!
-Trzymał pan jedną z niewiernych w domu?! Dla takich kara śmierci! Ale i tą trzeba znaleźć! A ty idziesz z nami!
Ameile wciągnęła głośno powietrze ze zdumienia. To był błąd. Strażnik się odwrócił i ją zobaczył.
-Tam jest! Za nią!
Ami nie czekała. Popędziła ulicą, pchając się przez tłum bezdomnych. Wydostała się i pobiegła wąską uliczką. Świetnie! Ślepy zaułek! Ale niespodzianka... Zbliżali się... Zebrała resztki sił i wrzasnęła:
-Idris!
Żołnierz zachwiał się, a od jego hełmu odbił celnie wymierzony kamień. Usłyszała z góry głos:
-Ami! Ami! Daj rękę!
Był tam oczywiście Idris siedzący na oknie. Spojrzała jeszcze na leżącego gwardzistę. Wyrwała mu z rąk drewnianą maczetę i wspięła się po ścianie.
Dalszy ciąg wydarzeń potoczył się bardzo szybko. Pędzili ulicą. Dotarli do bramy. Znów strażnicy. Ale przed nimi był wóz. Szara papuga przysiadła na ramieniu Ameile. Skoczyli z wozu w górę. Brama nie była wysoka. Dosięgli dłońmi jej górnego końca. Wspięli się. Zeskoczyli na gładki piasek pustyni i popędzili w jej nieskończoną głębię.

ciąg dalszy nastąpi...

Śmierć

Firraes obudziła się w białym pomieszczeniu. Po chwili zorientowała się, że to szpital. W sali nie było nikogo poza nią. Spojrzała na swoje zabandażowane dłonie, którymi nie mogła poruszyć, a potem w stojące a stoliku małe lusterko. Miała szwy na czole i kilka siniaków. Postanowiła zasnąć, ale w tym momencie weszła pielęgniarka z jedzeniem. Postawiła jej na łóżku tacę, zmierzyła temperaturę, sprawdziła parametry życiowe i wyszła.
Spojrzała na tacę. Zupa warzywna, ryż, kurczak i chleb z masłem orzechowym. Całkiem nieźle. Ale nie mogła jeść i zauważyła, że cała się trzęsie i jej zimno. Zobaczyła też, że na tacy jest kubek herbaty i torebeczka proszku na gorączkę. ,,O, zachorowałam?". Wypiła herbatę, ale nie poczuła się lepiej. Zauważyła, że skórę ma bladą. Zły znak. Ale tu jest bezpieczna i się nią zajmą. Znów zasnęła.
Obudziła ją rozmowa za drzwiami. Usiadła i do sali weszła Laura. Usiadła obok i zaczęła rozmowę.
-Jak się czujesz? 
-Dobrze... Dość dobrze... Co się stało?
-Jeszcze nie jestem pewna, ale pielęgniarka dała kartkę na której jest napisane, co ci. Hm, miałaś zawał?! Do tego twój stan przypomina sybrię. ,,Ta choroba jest śmiertelna bez właściwej ochrony lekarzy. Jej objawy to wysoka gorączka, bladość, drżenie. Potem pojawia się drętwienie kończyn i bóle głowy. Jeśli wcześnie nie dokona się leczenia, dochodzi do paraliżu i w końcu śmierci spowodowanej zamarznięciem. Występuje także wiele innych objawów.". Firraes, jesteś poważnie chora. O, przemęczenie i zapalenie płuc. Co ty robiłaś?! - powiedziała do elfki, ale ta jej nie słuchała, bo skuliła się i płakała. Laura objęła ją ramieniem. Gdy ta się uspokoiła, pożegnała się i wyszła, ale zawołała ją Firraes znowu.
-Czekaj! Co się stało z Evannel? Nie chciałam jej nic zrobić! Przeżyła?!
-Nie wiem, właśnie chciałam ją odwiedzić. Nikt nic nie mówił, Nethelan uciekał i złamał nogę. 
-Idę z tobą! Muszę ją przeprosić!
-Hej, nie możesz...
-Jestem w stanie iść! Chodźmy!
Poszła z trudem, ale udało jej się. Jednak nie mogła pożegnać się z Evannel. Nie zostały wpuszczone do sali. Udało im się tylko przez uchylone drzwi zobaczyć, że różana elfka leży bardzo blada, podpięta do jakiejś aparatury i nieprzytomna. Obie ręce w gipsie zawieszone na szynach. 
Firraes wróciła do sali i cichym głosem powiedziała:
-Laura, ja ją chyba zabiłam...
-Wcale nie. Ma szanse na przeżycie. Na pewno jest z nią dobre...
Laura posmutniała przy tych słowach. Potem wyszła.

Wizyta u Nethelana była trochę inna. Też leżał, nie wstawał, ale nie był w ciężkim stanie. Właściwie udawał, że umiera, ale było to tak żałosne, że nic nie pomagało. Nie chciał nic powiedzieć, a na pytanie, co się stało odrzekł:

-Omawiałem coś z zespołem, a Firraes nas podpaliła! To uciekałem, coś ją chyba opętało!
Po jakimś czasie Laura wyszła rozbawiona niską inteligencją.

W domu włączyła korapon. Gdy Arevin szykował obiad, ona napisała do Loreave, która zajmowała się Rose i Maurin na drugim końcu wyspy. Z dziećmi wszystko dobrze, miała Rose przywieźć za chwilę. Tak się stało, malutka czerwonowłosa dziewczynka uśmiechnęła się na widok mamy i szeroko otworzyła wielkie niebieskie oczy. 

-Mama! Mama? Boooo! Aci-aci! Mama! - mówiła swoim słodkim głosikiem.
-Oho, już prawie mówi. Elfiątka rosną za szybko! Zapewne za miesiąc zacznie chodzić i mówić pełnymi zdaniami.
-Hahaha, tak, to bardzo możliwe. Maurin mówi dobrze. Bianca chodziła i mówiła mając rok, ale dzieci bardzo mieszane, na przykład tak jak u ciebie, mają szybszy rozwój: ty jesteś połączeniem elfa zwykłego i hamaryty, a on elfem żywiołów, Rose będzie bardzo szybko rosnąć. Poza tym czy nie dotknęłaś Drzewa Życia? To jeszcze bardziej przyśpiesza. No, muszę iść do Maurin! Lecę, miłego dnia!
Po chwili Laura lekko się skrzywiła i zapytała:
-Co tu tak śmierdzi?
Rose zaśmiała się, podpełzła do Laury, która zatkała nos i prawie krzyknęła:
-Dzieciaku! Mam nadzieję, że z nocnika korzystać szybko się nauczysz!
Gdy skończyła przewijać dzieciaka, poszła wyrzucić brudną pieluchę. Kiedy wracała, nadbiegła pielęgniarka pilnująca Evannel.
-Proszę pani! Proszę pani! Z pacjentką jest źle! Potrzebna nam pomoc! Szybko!
Laura wbiegła do domu, wyjaśniła sytuację Arevinowi, wybiegła i popędziła w stronę szpitala.
Z Evannel nie było wcale lepiej. Lekko rzucała się we śnie, co nie było dobre dla jej strzaskanych kości, nie tylko rąk i nóg. Była jeszcze bledsza, niż wcześniej. 
-Mój boże! Ona nie oddycha! Rozpoczynamy reanimację! Proszę wyjść!
Laura szybko wyszła z sali i usiadła na kamiennej ławie. Zaczęła modlić się o uzdrowienie dla dziewczyny, ale nie zawsze się to sprawdza. Jednak każdy miał taką nadzieję.
Kiedy czekała, rozpadało się. Krople wielkie jak pięści stukały o szybę, a podwórko zamieniło się w wielką kałuże. Jednak wyspa była magicznie chroniona i ulewa nie groziła zatopieniem jej.
Po kilku godzinach oczekiwania z sali wyszła pielęgniarka. Jej twarz była zachmurzona jak niebo tego dnia. 
-Przykro mi. Evannel nie żyje.
Pierwsza reakcja - szok. Następna - niedowierzanie. Potem Laura ukryła twarz w dłoniach i rozpłakała się.
Gdy pożegnała się z elfką, poszła przekazać smutną wiadomość Firraes i Nethelanowi. Neth udawał, że nie jest przerażony, ale jak wychodziła, prawie się popłakał. Jednak miała spore wątpliwości co do tego, czy Firraes nie spróbuje się zabić.
-Firraes, mam złą wiadomość.
-Czy... To to, o czym my-myślę?
-Zabiłaś ją.
Firraes skuliła się i głos jej płaczu rozległ się w całym szpitalu. Po kilkunastu minutach zasnęła. Jej kołdra była przemoknięta. Laura zawołała pielęgniarkę, która miała jej pilnować, aby nic sobie nie zrobiła.

ciąg dalszy nastąpi...

poniedziałek, 23 listopada 2015

Atak Firraes

-Laura, myślę, że powinnaś wybrać tą. Powinna idealnie pasować. Chociaż taki kolor brzydki. Nie, szukajmy innej.
Laura już od godziny łaziła po sklepach z Gabi, Firraes, Samarą i Shannel. Szukała sukni ślubnej, ale jeśli jakaś miała ładny kolor, to brzydki krój, jakąś niedoskonałość albo nie pasowała. Traciły już nadzieję. Postanowiły poszukać jutro.
Królowa usiadła na łóżku, ułożyła córkę do snu i już chciała sama się położyć, gdy przypomniała jej się Falklea. Przecież ona projektowała ubrania! Włączyła korapon i napisała do niej. Była na ChatIn.
~Cześć, Falklea! Mam do ciebie małą prośbę...
~Słucham?
~Nadal projektujesz ubrania? Bo za 10 dni mam ślub i nie mam w co się ubrać. Wiesz, o co proszę. Jeśli chcesz, możesz mi złożyć wizytę. Dobra wiadomość - zostałam wybrana królową!
~Ach, chcesz suknię ślubną? Nie ma sprawy! Przyjadę jutro! Kiedy i dokąd?
~Nie przesadzasz? Ale dobrze... Może o 16? Do pałacu w Doru Airieli. Wiesz, że mam córkę?
~Gratulacje! Ale muszę już niestety iść. Przyjadę na pewno!
Następnego dnia Laura nie poszła na zakupy. Siedziała w salonie, czytała i uczyła Rose chodzić. Elfy rosną bardzo szybko. 
O 16 strażnik wprowadził Falkleę z Kamillą i kilkoma walizkami. Grzecznie się przywitała, pobawiła z dzieckiem i rozpoczęła kilkugodzinny wykład na temat tego, jak idealnie dobrać suknię ślubną. Potem wyjęła jakiś rozkładany stolik, ołówek, gumkę i zabrała się za szkicowanie projektu.
O północy Laura otworzyła oczy i zobaczyła część projektu. Był naprawdę niesamowity. Falklea zasnęła. Obudziła ją i zaprowadziła do przygotowanego pokoju.
Rano Falklea zjadła trochę jedzenia i dalej pracowała. W południe szkic był gotowy. Naprawdę świetnie wyszedł, a kolor idealnie dobrany. Karmazynowy.

No i ślub się udał. Na ołtarzu stała Elinai. Obok wzruszona Firraes z Rose i Gabi, która tylko czekała na wesele (bo jedzenie).

Wesele odbywało się w cudownym ogrodzie na wyspie nad Rinevanem. Gości na miejsce dostarczyła Samersilla. Było mnóstwo jedzenia. Najpierw rozniesiono różne rodzaje wina, herbatę i wiele innych napoi. Potem świeżo upieczone bułki, krojone warzywa, wędliny i ser. Potem zupa: pomidorowa, ogórkowa, jagodowa, czekoladowa, z jagnięciny. Następnie pieczony indyk nadziewany, smażony stek, grillowana karkówka w miodzie, risotto, gotowana marchew z groszkiem, pieczone ziemniaki w maśle, spaghetti carbonara i bolognese, ogromna pizza, najróżniejsze sałatki i gotowana kukurydza. Na deser babeczki, ciasteczka, masło orzechowe i wreszcie ogromny wielopiętrowy tort. Każde piętro inne. Jagodowe, orzechowe, czekoladowe, cytrynowe, truskawkowe, pomarańczowe i wiele innych. Muzykę zapewniał zespół metalowy Never Again, w którym grał Nethelan.

Firraes leżała na łóżku i czytała książkę. Była lekko zdenerwowana. Wesele dawno się skończyło, a Neth nadal nie przychodził (podobno miał coś omówić z członkami zespołu). Próbowała być spokojna, ale nie wytrzymała. Zamknęła książkę z trzaskiem i wyszła z pokoju. Chciała pójść do domku w którym spał cały zespół, poza Nethem, ale usłyszała rozmowę dobiegającą z ogrodu i tam poszła. Stanęła za krzakiem i nasłuchiwała.
Na ławce siedział Nethelan z Evannel. Trzymali się za ręce i rozmawiali. Zaraz też zrobili coś, co wyglądało, jakby się pocałowali. Firraes nie czekała, wyskoczyła zza krzaka z płonącą skórą, wysłała całą serię ognistych pocisków w stronę Evannel i wrzasnęła:
-Jak mogłeś! Ty idioto! Tak ci ufałam! Nienawidzę cię! A ty - zwróciła się do przerażonej elfki różanej - też popamiętasz! Chłopaka mi ukradłaś! Zgiń! Powinnaś zginąć!
Znów wyrzuciła kule ognia w stronę pary. Neth zasłonił sobą Evannel, która krzyknęła, zanim dosięgła ją kula ognia:
-On nie mówił, że ma dziewczynę!
Po tych słowach płonący pocisk odrzucił ją kilka metrów dalej. Firraes podziewała się, że elfka się podniesie, ale tak się nie stało. Chciała uderzyć Nethelana w twarz, ale nie zdążyła, bo nadbiegła Gabi z Fridą, Laurą, Biancą i Shannel. Laura podbiegła do leżącej Evannel, Shannel zrozumiała co się dzieje i przytrzymała Firraes, która przez chwilę miała szeroko otwarte oczy, a potem upadła.

piątek, 20 listopada 2015

Kolejny żart

Arevin wszedł do pokoju i zastał niecodzienny widok. Laura siedziała na łóżku po turecku i liczyła pieniądze. 
-Co ty robisz? Laura, wszystko dobrze?
-Liczę, ile pieniędzy wysłać takiemu jednemu.
-Co to za jeden?!
-A taki jeden gość. Jego dziewczyna, która jest w ciąży, została zaatakowana przez przyjaciółkę. Ledwo przeżyła, a on się załamał i próbował skoczyć z wieżowca (co to?). Na szczęście miał kiepskiego cela i trafił w drzewo. Teraz walczy o przeżycie i może już nigdy nie stanąć na nogi. Szkoda mi go. O, popatrz.
Arevin przyglądał się zdjęciu. Po chwili powiedział:
-Też mi go szkoda. Może urządzimy zbiórkę pieniędzy dla niego?
-Jasne! Za chwilę?
-Tak!
Gdy w salonie Laura opowiedziała o potrzebującym, wszyscy pobiegli do domów i wrócili z workami wielkości głowy. Gabi zaraz zabrała się za liczenie pieniędzy.
-No, to będzie sto tysięcy rissenów. Walutą w jego kraju są plideony? Jeśli jeden plideon to 10 rissenów, przesyłamy mu 10 000 plideonów. Niech się cieszy bogactwem.
Laura dała Gabi kilka monet w nagrodę za policzenie.
-Dobra. Ktoś ma coś do ogłoszenia? No i patrzcie, Rose ma już tydzień, a próbuje mówić. Elfy doprawdy szybko rosną.
-A kiedy macie ślub? - spytała Firraes.
-O! Zapomniałam! Arevin, szykuj wszystko na 2 tygodnie później! Dzięki za przypomnienie!
-Nie ma za co...
-Firraes, a ty i Nethelan nie jesteście przypadkiem razem?
-No jesteśmy... Chwila, gdzie Nethelan?!
-O. Nie ma go tu. Podejrzane. A rano był?
-Nie.
-Może poszedł na zakupy czy coś?
-I jest tam 4 godziny? Bądź poważna...
-Firraes, ty się o niego boisz?
-Nie! Skąd ci to przyszło do głowy?!
-Palisz się.
-Oj! Nic nie widziałaś! Ale gdzie on może być?
-Poszukajmy. Ty sprawdzasz w jego pokoju. 
-Dobra, dobra. Idę.

Firraes lekko popchnęła drzwi do jego pokoju. Otworzyły się bez trudu. Weszła do środka. Nie było nikogo. ,,Chwila, szafa jest otwarta!". Otworzyła ją i aż usiadła ze śmiechu.
Neth leżał sobie w szafie. Był związany i miał zaklejone usta, a na sobie różowy strój baletnicy. Rozwiązała go, a on odkleił sobie usta i ze złością w głosie rzekł:
-Uduszę tego małego gnojka!
Chodziło oczywiście o Mesciana. Nawet się nie przebrał, od razu pobiegł w stronę jego pokoju. Każdy spotkany w korytarzu udawał obojętność, a potem pokładał się ze śmiechu. Po chwili Neth dobiegł do pokoju Mesciana i wbiegł do środka.
Firraes, która dobiegła z opóźnieniem, zaraz tak się śmiała, że nie mogła się podnieść. Bo oto i elf w różowym ubranku trzymał fioletowego dzieciaka za stopę, więc wisiał za oknem do góry nogami i wrzeszczał. Neth wciągnął go z powrotem do pokoju, a ten skulił się, skrzyżował ręce i odwrócił od ,,kolegi". Wszyscy wyszli, a ,,kolega" poszedł się przebrać.

Samara wyczuła szansę i postanowiła pocieszyć przyjaciela. Ale gdy objęła go ramieniem i powiedziała ,,Zabawny żart mu zrobiłeś", odrzekł on ,,Wiem! Ale sprzątnął mi dziewczynę sprzed nosa! Nadal będę o nią walczył!". Dziewczyna westchnęła i poszła do siebie.

ciąg dalszy nastąpi...

Trochę więcej o postaciach, a także kilka nowych (cz. 1)

Laura
Pojawia się ona najczęściej. W tym momencie historii ma 15 lat, kilkudniową córkę Rose i narzeczonego Arevina. Nie ma poza nimi żadnej rodziny. Od niedawna jest królową. Zwykle jest spokojna i opanowana, ale w sytuacjach krytycznych pokazuje się jej inne oblicze. Gdy przypadkiem prawie zabiła siostrę przyjaciółki, rozpłakała się i nie mogła przestać. A kiedy walczyła z doradczynią królowej, była naprawdę wściekła. Jest elfką ze skrzydłami, przez to czasem nazywa się ją mieszańcem, czego bardzo nie lubi. Często udaje obojętność. Skutecznie przyciąga przedstawicieli płci męskiej, co denerwuje resztę kobiet, ale Laura jest już zajęta i wszyscy faceci odchodzą ze smutkiem.

Arevin

Narzeczony Laury. Też ma 15 lat, co u elfów oznacza dorosłość. Inteligentny i świetnie pływa, w końcu elf jeziorny. Także bardzo miły, zależy dla kogo. Podczas walki używa magii, ale jeśli ta zawiedzie, okazuje się, że jeśli ma przy sobie miecz/topór/kij/inną broń należy uciekać. Szczególnie, jeśli chodzi o jego ukochaną. W kłótni zazwyczaj wygrywa i ma ostatnie słowo. Poza tym czyta wiele książek, jest opiekuńczy, nie umie gotować. Świetnie sobie radzi z przetrwaniem w dziczy.

Amirka

Siostra bliźniaczka Arevina. Przez pół roku klątwa rzucona na nią nie pozwoliła jej pływać w jeziorze, co doprowadziło ją do depresji. Jest inteligentna jak jej brat, świetnie strzela z łuku, szybko biega. Jest miła i gościnna, a od czasu zdjęcia klątwy pogodna i szczęśliwa. Pływa trochę lepiej niż Arevin. Zaprzyjaźniona z Shannel.

Firraes

Przyjaciółka Laury. Niedawno skończyła 15 lat i nikomu tego nie mówi. Jak na elfa płomiennego wyjątkowo nieśmiała, wrażliwa, strachliwa, uczuciowa. Zakochana w Nethelanie i Mescianie, oczywiście tak nieśmiała że prawie do nich nic nie mówi. Wielu rzeczy panicznie się boi. Jednak, jak pokazała w opuszczonym więzieniu, czasem tak się wścieka, że podejście do niej jest śmiertelnie niebezpieczne. Gdy się złości, raduje lub denerwuje, jej skóra płonie. Jeśli trzeba, wyjątkowo szybko biega. Jest dość niska, chuda i słaba, dlatego w niebezpieczeństwie używa magii ognia zamiast broni.

Shannel

Szczególnie zaprzyjaźniona z Amirką i Firraes. Jest najstarsza z ,,drużyny", ma 16 lat (niedługo 17). Niesamowicie spokojna. Idealnie pływa, jak to elf z dna morza. Uważa, że imię ma po Shannel, Elfce z Dna, która pojawia się w elfich legendach. Nie tyle ma po niej imię, co sama nią jest. Bardzo odpowiedzialna, mądrzejsza od reszty. Dość silna. Dużo czyta. Dobrze jej idzie posługiwanie się magią wodną.

Gabi

Bardzo silna, bardzo ciężka, bardzo dużo je i bardzo chuda. To ostatnie to trochę przesada, zwłaszcza po jedzeniu, ale ciężko inaczej mówić o osobie która zjada 3 kilo mięsa dziennie i ma wystające żebra. W nocy wyjątkowo szybko biega i nie męczy się. Czyta więcej książek niż Shannel i Arevin razem wzięci. Na pytania często odpowiada sarkazmem. Inteligencją dorównuje Arevinowi, mimo że elfy są bardzo mądre, a Gabi to człowiek. Jest starsza od Laury o 6 miesięcy. Ma złośliwą młodszą siostrę Lolę i dwie przyjaciółki - Fridę z Norwegii i Nikolę z Polski, która już była w świecie elfów. Hoduje kury i kozy. Kozy ma trzy, kur 26. Kozy nazywają się Czesława, Grzesia i Stefan. Kury: Wąsatka (araukana), Pusia (jedwabista), Cwaniara (nadpobudliwa amrocks), Gutek (zielononóżka), Ognistopióry i Śnieżnopióry (jedwabiste), Titanic (amrocks), Olympic (sundheimer), Bianka (sundheimer), Dzikuska (zielononóżka), Rose i Silvit (karmazyny) i inne. Gabi jest trochę szalona. Lubi czarny kolor i dobrze walczy. Uzależniona od masła orzechowego.

Frida

Pochodzi z Norwegii. Mówi ,,tylko" po norwesku, szwedzku, fińsku, angielsku, polsku, serbsku i rosyjsku. Co powie, to Gabi tłumaczy, elfy jej nie rozumieją. Twierdzi, że pochodzi od wikingów, ma poczucie humoru. Też jest silna i je dużo mięsa. Nie biega tak szybko, jak inni, ale jest milsza. Lubi zwierzęta, nie tylko jeść. Ma owcę, 2 psy i kilka kotów. Lubi jak jest zimno.

Bianca

Najlepsza przyjaciółka Laury. Młodsza o rok. Wyjątkowo zwariowana. Smutna tylko wtedy, gdy ktoś bliski zginie albo jest uwięziona. Jest hamarytą, czyli ,,człowiekiem" ze skrzydłami. Szybko lata, szybko machając skrzydłami. Głośno mówi i wszystko robi szybko. Strasznie dużo się uśmiecha. Tak, jej imię to imię kury Gabi, a także mojej kury. Obie są równie szalone i mają białe pióra.

Nethelan

Młody elf wulkaniczny. Zakochany w Firraes od kiedy zrozumiał, że u Laury nie ma szans. Wróg Mesciana. Raczej średnio bystry, ale dba o to, aby był dobrze postrzegany przez innych. Były służący Loreave. Nie pochodzi z Aenelii, urodził się w Machet-Tessa, jego rodzice nie są znani. Gra muzykę metal i rock alternatywny w zespole Never Again na perkusji. Są tam też Eiala, elfka śmierci która śpiewa, Darker (gitara elektryczna), Myortoss (gitara basowa) i Evannel (śpiewa, gra na gitarze, czasem tańczy).

Samara

Elfka roślinna z Sevilli. Zanim została porwana przez ludzi, była najlepszą uczennicą w najlepszej szkole i była strasznie rozpieszczona. Teraz zmieniła się i charakterem przypomina dawną Laurę. Nie umie jednak dobrze czarować, co trochę ją denerwuje. Świetnie za to zna się na roślinach, cały dzień spędza w ogrodzie.


Mescian

Powinno istnieć powiedzenie ,,zazdrosny jak Mescian". Elf kryształowy, przyjaciel Samary, zakochany w Laurze i Firraes, wyjątkowo zazdrosny. Nie zachwyca inteligencją, nadal jest dzieckiem. Żartowniś, nienawidzi Nethelana i Arevina, jakby tuż obok niego nie stała Samara równie piękna jak Firraes i Laura. Wymowa jego imienia jest problematyczna: Mesjan, Meszczian, Mesczian czy Meszcjan? Nikt nie wie.

Rindea

Matka Arevina i Amirki. Elfka wodna, typ nieokreślony. Była miła, opiekuńcza i inteligentna jak jej dzieci. Miała około 90 lat, co u elfów nie jest dziwne, bowiem są one długowieczne, nawet do 200 lat. Zginęła zabita przez wojska Irengati.


Eiala

Wokalistka zespołu Never Again. Elfka śmierci. Bardzo dobrze śpiewa. Ma 16 lat, czarne włosy i jest bardzo chuda. Zawsze wygrywa kłótnie, zna odpowiedź na każde pytanie, odpowiedź ta zawsze sprawia, że rozmówca odchodzi skruszony. Eiala może do czegoś nakłonić samymi słowami. Ma skrzydła, szybko biega, posiada własny sztylet, który otrzymała na urodziny od kolegi.

Darker

Mroczny elf, typ Ender. Gra na gitarze elektrycznej w Never Again, świetnie sobie radzi z magią mroczną. Był kiedyś w świecie ludzi. Przywiózł za sobą najlepszą muzykę świata - metal. Słucha zespołu Disturbed. On dał sztylet Eiali. Trzyma w domu najrzadszy gatunek węża na świecie - Czarne Pióro. Wąż ten ma czarne pióra i skrzydła, fioletowe oczy.

Myortoss

Elf zwierzęcy z zespołu Never Again. Znalazł się tam, gdy pewnego razu grał na gitarze na ulicy. Podeszła do niego Evannel, druga wokalistka z Never Again i zapytała: ,,Chcesz grać na gitarze w naszym zespole?". Zgodził się i od tej pory mają go w zespole.
Evannel
Elfka różana. Co ona robi w Never Again? - pytają wszyscy. A ona właśnie tak wybrała. Zespół na tym nie ucierpiał. Jest tam najmłodsza, ma 14 lat, ale dzięki niej zespół gra tak dobrze. Ma bardzo mocny głos i potrafi grać na gitarze szybciej niż Darker - uważany za najlepszego gitarzystę Aenelii. Jej gitara, malowana w róże, jest pokryta kolcami i nikt nie ma prawa jej dotknąć. Evannel w ogóle nie jest podobna do innych elfów różanych.
Eiala i Darker

Laura i Arevin

Mescian i Rindea

Samara i Nethelan

Firraes i Amirka

Bianca i Frida

Gabi i Shannel

Evannel i Myortoss