poniedziałek, 9 listopada 2015

Doru Airiela

Laura przeszła przez jezioro po moście, którego wcześniej nie zauważyła.Właściwie nie przeszła - tuż przed jej domem czekała drewniana kareta ciągnięta przez cztery konie. W środku były dwie miękkie rozkładane kanapy, stolik i okno. Na jednej kanapie siedziała Shannel i Firraes z zabandażowaną ręką. Arevin trzymał jej korapon, Bianca bawiła się z Maurin. Byli jeszcze Gabi, Frida, Samara i Mescian. Laura wsiadła do środka i odjechali.
Dojechali do granicy Lasu Drzewiastych Róż po kilku dniach. Wysiedli, a kareta odjechała. Był wieczór, więc zatrzymali się i rozłożyli namioty. 
Okazało się, że wieczory w Lesie Drzewiastych Róż są wspanialsze, niż Laura mogła uwierzyć. Nazwa wzięła się stąd, że były tam stare drzewa porośnięte pnącymi różami. Zapach był niesamowity. Różowe, białe i czerwone płatki róż pokrywały ziemię w całym lesie i pięknie pachniały po wrzuceniu do ogniska. Przy najlżejszym wietrze spadały z drzew i zasypywały wszystko wokół. Po kolacji wszyscy zasnęli.
Rano spakowali się i wyruszyli w stronę Doru Airieli. Pojawił się gołąb pocztowy i upuścił list na ziemię przed Biancą. Podniosła i przeczytała:
Kochana Córko!
Bianco, mamy nie najlepsze wieści. Jeszcze długo nie wrócimy. Twój ojciec złamał rękę i nogę. Nie może w tym stanie jechać do domu, więc potrwa to jeszcze kilka miesięcy. Ale są i dobre wieści. Most prawie ukończony, jest bardzo ładny. Skończymy go za tak około pięć dni. No i będziesz miała jeszcze jednego brata lub siostrę. Jak wam idzie? Wszystko dobrze z Maurin? Odpisz, gdy będziesz mogła. Widziałaś poprzednie listy? Trochę się o ciebie martwię. Odpisz jak najprędzej! 
Twoja kochająca mama
Loreave
-Wysyłam do niej list jak tylko dotrzemy do stolicy! Nie powinna się o mnie martwić, będzie mieć kolejne dziecko! Jak daleko jesteśmy? Kiedy dotrzemy do głównej drogi?
Shannel szybko wspięła się na drzewo.
-Nie jesteśmy blisko, ale widzę coś jakieś 5 kilometrów od nas! Jakby wieże! Nigdy ich nie widziałam! Takie są tylko w ogromnych miastach!

Po jakimś czasie pojawiła się szeroka droga. Czasem przechodziły po niej elfy. Na tabliczkach była pokazana odległość od miasta. Dwa kilometry, półtora, kilometr, pół kilometra... Nagle jak spod ziemi wyrosły przed nimi ogromne mury. Były z gładkich białych cegieł. Otaczała je fosa szeroka na trzy metry. Nad nimi wisiał most zwodzony. Krata była otwarta.
Weszli do środka. Przy ulicy wyłożonej kamiennymi płytami stały wysokie drewniane i kamienne domki. Było dużo elfów i hamaryt. Ani jednego człowieka. 
Po jakimś czasie dotarli do dużego parku. Na końcu ogromne schody. Co dwa schodki uzbrojony strażnik. Po dachu okazałego pałacu (do niego prowadziły schody) spacerowali łucznicy. Nasza drużyna usiadła na ławce i naradzali się.
-Kto pójdzie? - Pierwsza zabrała głos Laura.
-Ale dokąd?-spytała Bianca.
-Prosić królową o audiencję! Potrzebne nam wsparcie w szukaniu twojej mamy.
-Nie łatwiej samemu szukać? Ona pewnie jej nie zna...
-Loreave, ta co buduje most. Problem? No i trzeba powiadomić o odnalezieniu Vionelli i Saravana.
-Cóż... Ty powinnaś pójść. Ja wyślę list do mamy.
-Dobra...
Laura wstała, poprawiła ubranie i zaczęła wchodzić po schodach. Starała się chodzić dostojnie.
Na górze schodów stał królewski posłaniec. Laura powiedziała, że prosi królową o audiencję. Ten natychmiast wbiegł do środka.
Po chwili rzeźbione drzwi uchyliły się i posłaniec zaprosił Laurę do środka.
Po krótkiej wędrówce jasnym korytarzem dotarła do ogromnej sali.
Misternie rzeźbione kwarcowe kolumny wspierały sufit pokryty małymi kryształami i malowidłami. Marmurowa podłoga gdzieniegdzie była zasłana szkarłatnymi dywanami. Na tronie z czystego złota i diamentów siedziała przepiękna królowa Irengati o surowej twarzy. Obok stała postać w czarnym kapturze. To budząca wiele kontrowersji doradczyni Venera.
Venera i Irengati
Królowa powoli przeniosła wzrok na Laurę.
-Wejdź, dziecko. Prosiłaś o audiencję. Słucham? Jaki masz problem?
-Wasza Wysokość, jestem Laura, niczyja córka, nie mam rodziców. Pochodzę z miasteczka Ferienmorse nad zatoką syren. Podróżuję nad Revę. Szukam rodziców przyjaciółki. Zamierzam tylko zapytać, czy nie zmienił się stan mostu, i mam też kilka ważnych rzeczy do powiedzenia...
-Cóż... Z mostem nic się nie dzieje od czasu incydentu z dziwną dziewczyną. Nadal jej poszukujemy. Pewnie chcesz zapytać, jak bezpiecznie dotrzeć nad Revę. Zapytaj o to Melarę w stajni Samis w Dzielnicy Północnej. Jakieś jeszcze masz pytania?
-Wasza Wysokość, pragnę powiadomić panią o przestępcach w kraju. Gdy podróżowałam, w okolicy rodzinnej wioski znalazłam opuszczone więzienie, no i ktoś tam uwięził mnie i przyjaciółki. W Bjoreffe lodowa elfka imieniem Isilla porywała elfy i ludzi i zostawiała na śmierć w piwnicy. Na północ od Bagien Śmierci grupa przestępcza Enermordan nas porwała, ale zostali schwytani w Frostroad. Ach, prawie zapomniałam. Wasza Wysokość, w opuszczonym więzieniu odnalazłam poprzednią parę królewską - Vionellę i Saravana.
Irengati nagle zamarła. Venera cicho syknęła, wymieniły kilka spojrzeń, porozumiały się bez słów. Królowa wstała.
-Gdzie są?! Natychmiast mów!
Przerażona Laura cicho odpowiedziała:
-W Temerze nad Rinevanem...
-Wynoś się! Ona śmie próbować zniszczyć moją władzę! Do tego mieszaniec!!!
Laura wyszła z pałacu i natychmiast zbiegła po schodach. Nazwanie jej ,,mieszańcem" głęboko ją zraniło. Wielkie łzy spływały po jej twarzy i kapały na ziemię. Dobiegła do przyjaciół.
-Królowa mnie wyrzuciła... Wspomniałam o Vionelli i Saravnie...
Gabi, Samara, Mescian i Ingrid spojrzeli na nią zdziwieni. Opowiedziała im wszystko po drodze do hotelu.

ciąg dalszy nastąpi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz