Było szaro i mokro. Ulewny deszcz bębnił o dachy, woda spływała po szybach strumieniami, ulica zmieniła się w potok. Elfy, które były na zewnątrz brodziły w wodzie do łydki. Kto mieszka na Mazowszu, wie, o czym piszę. A teraz wyobraźcie sobie coś kilkanaście razy większego.
Laura podeszła do okna. Woda sięgała nad parapet. Wodne kozy o błękitnym futrze pływały i stukały rogami w okno. Szyba pękła i woda wypełniła pokój.
Obudziła się i usiadła na łóżku. Była noc. Woda bynajmniej nie sięgała tak wysoko, jak w śnie.
Rano wyruszyli na grzbiecie Samersilli. Dolecieli do brzegu. Wciągnęli łódkę na wodę i wypłynęli.
Laura śpiewała, a Arevin wiosłował, gdy łódką zakołysała spora fala. Laura przestała śpiewać. Ciemne chmury zakryły niebo, a w oddali słychać było szum deszczu.
Gdy ściana wody dotarła do nich, pierwsze krople wielkości pięści wypełniały łódkę wodą. W końcu wylewała się brzegami, a Laura z całej siły ściskała mokre drewno i starała się nie wypaść. Jednak w końcu łódka się wywróciła. Arevin podpłynął do Laury i przytrzymał ją, aby się nie zanurzyła. Płynęli i płynęli.
Obudziła się na sporej plaży. Był wieczór. Piasek był biały. Nie mogła to być Aenelia. Trawa za nią była fioletowa. Nadbiegł Arevin.
-Kochanie, dobra wiadomość! To Reselcela!
-Dopłynęliśmy! Gdzie byłeś?
-Szukałem jakiegoś domu czy coś. Znalazłem.
-Chodźmy tam...
Okazało się, że Laura nie pójdzie o własnych siłach. Arevin ją zaniósł. Dotarli do małego białego domku i zapukali.
-Ah, dopłynęłaś. Ukochanego przyprowadziłaś. To dobrze. Zapraszam do środka. Jestem Elinai. Wchodźcie.
Domek w środku nie był ani mały, ani biały. Taki jakby przedzielony na pół. Lewa strona w stylu leśnym z motywami roślinnymi. Kolumny w kształcie drzew wyrzeźbione z drewna wspierały sufit pokryty bluszczem. Ciemnozielone ściany porastała winorośl. Do tego ciemnozielona kanapa i dywan z trawy.
Druga połowa prezentowała się inaczej. Podłoga była zasłana puszystym dywanem koloru liliowego. Jedynymi meblami były bogato zdobione błękitne wazony z ogromnymi błękitno - fioletowymi liliami reselcelskimi i wielka błękitna poduszka na środku. Ściany były w fioletowo - niebieskie fale.
Na poduszce medytowała młoda elfka. Miała błękitną skórę i biało - fioletowe włosy do pasa. Na ich widok powoli otworzyła fioletowe oczy i wstała.
-Ah, Laura tu dotarła. Witaj. Pokój dla ciebie gotowy. Nie pytaj, nie powiem, skąd wiedziałam.
Zaprowadziła ich do ciemnych drzwi i poszła dalej medytować. Laura ledwo stała na nogach, więc Arevin nacisnął klamkę.
Pokój był dość spory. Podłoga i ściany drewniane. Pod jedną z nich duże miękkie łóżko, a obok szklany stół. Na nim pachnący pieczony kurczak, parujący placek z wiśniami, herbata, gotowany ryż i miseczka sosu sojowego. Dalej półki z książkami i kanapa.
Oboje po najedzeniu się padli na łóżko i zasnęli.
ciąg dalszy nastąpi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz