poniedziałek, 2 listopada 2015

Przygoda Arevina

Obudził się tuż po śniadaniu. Spojrzał na zegar. Była godzina 9.35. Za 25 minut Laura odpłynie! Szybko pobiegł do łazienki. Umył się i ubrał. Wybiegł na zewnątrz.
Na jeziorze był mały statek. Laury nie było widać. Szybko zaczął jej szukać. Nie znalazł. Nagle zobaczył, że stoi ona na statku. Właśnie odpływał.
Arevin podbiegł do brzegu. Zaczął myśleć. ,,Zostać czy płynąć?! Płynąć jest niebezpiecznie. Ale jeśli nie popłynę, już Laury mogę nie zobaczyć!". Potem skoczył.
Dobrze, że był elfem jeziornym. Statek był daleko. Ale on płynąc szybko i wytrwale dopłynął. Zaczął szukać jakiegoś wejścia na pokład. Nie było. ,,Świetnie, statek Kormoran! Akurat ten bez wejścia!". Kormoran był szybkim statkiem. Nie dało się wejść na pokład prosto z wody. Złapał się małego uchwytu pod nim. Będzie płynął pod wodą nawet 2 dni.
Obudziła go chłodniejsza woda. Im dalej na wschód, tym zimniejsza woda w Rinevanie. Burczało mu w brzuchu. Wypłynął na powierzchnię.
W tym momencie Amirka skakała do wody ze statku aby wrócić do Temeru. Wpadła do wody tuż przed twarzą Arevina i go nieźle wystraszyła. Na widok brata prawie krzyknęła ze zdumienia. Płynąc za statkiem wyjaśnił, że chciał też wyruszyć. Amirka poradziła, żeby płynął ze statkiem i odpłynęła.
Po może godzinie statek dopłynął. Laura przy schodzeniu na ląd poczuła że ktoś ją ściska, aż upuściła plecak. Chciała skrzyczeć Biancę, ale zobaczyła, że to tylko Arevin. Cały w wodzie.
Po przywitaniu się Laura dała mu kilka jabłek i wszyscy wyruszyli naprzód.
Pod wieczór dotarli do miasteczka Ress nad rzeką Bilka Daru. Zatrzymali się w gospodzie. Wynajęli 2 pokoje - pierwszy dla Biancy, Shannel i Firraes, drugi dla Laury, Arevina i Maurin.
Rano obudziła ich Bianca. Rozdała ,,drużynie" karelimy - opaski, z których zwisał przezroczysty materiał zasłaniający twarz. No tak. Pustynia. Przysłano pieniądze od Chao. Prawie 700 rissenów - 1 rissen jest warty aż 10 zł. Ciężko uwierzyć, że przyjaciółki Chao są tak bogate. Shannel kupiła 6 wielbłądów. Wyruszyli wieczorem.
Po całej nocy podróży zatrzymali się. Shannel postawiła 2 namioty. Wszyscy podzielili się tak, jak w gospodzie w Ress. Po zjedzeniu zasnęli.
Wieczorem wstali, wyruszyli i rano znów spali. Tak minęły 3 dni, aż dotarli do Czarnej Przełęczy - jedynego miejsca, w którym można było przejść przez Góry Bezimienne.
Góry te były pełne dzikich zwierząt, jaskiń i wąwozów. Głazy gotowe spaść w każdej chwili i jadowite jeże czyhały na każdym kroku. Pełno było przepaści, z których co chwila wylatywały ogromne orły. Kolczaste węże, zabójcze króliki i duże i groźne wilki tylko czekały na nieostrożnych podróżnych. Niebezpieczne były nawet mrówki i pająki - gdy oblazły kogoś, nie puszczały. Oczywiście jadowite. W dodatku Firraes coraz bardziej dokuczała przebita dłoń. Swędziała i lekko krwawiła.
Gdy dotarli do Przełęczy, popędzili wielbłądy i jak najszybciej przebiegli przełęcz. Potem późną nocą rozłożyli obóz na równinie.

-To którędy idziemy?- Shannel wyjęła mapę.
Bianca popatrzyła i zaśmiała się.
-Oczywiście od razu do Ormenu! Co ty sobie myślisz?!
-Myślisz, że przepłyniesz Tikke? Nikt tego jeszcze nie zrobił!
-CZemu niby?
-Po pierwsze rzeka jest tak wartka, że gdyby wrzucić drewienko, zatonie i zostanie  porwane na Bagna. Drewienko większe od łódki.
-Em... Chyba nie chcesz iść przez Lodowe Równiny?
-Nie ma innego wyboru.
-Musi być!
-Niestety, nie ma.
-Uh... Sprzedajmy wielbłądy w Vesten...
-Posłuchała. Kto chce zobaczyć Bjoreffe?
Powiało ciszą.
-Trudno! Wyruszamy! Hej, na północ jak najdalej!
I tak wyruszyli.

ciąg dalszy nastąpi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz